Posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zarzuciła w środę szefowi MEiN Przemysławowi Czarnkowi, że dopuścił się "szczucia i obrażania" obywateli realizujących swe prawo do zgromadzeń uczestnicząc w Paradzie Równości. Polacy widzą waszą narrację pełną chamstwa i kłamstwa - odpowiedział Czarnek.

Dziemianowicz-Bąk złożyła w środę w Sejmie wniosek formalny o przerwę i zwołanie Konwentu Seniorów oraz o włączenie do porządku obrad informacji i wyjaśnień ministra edukacji i nauki.

Posłanka Lewicy domagała się od Czarnka "po pierwsze wyjaśnień, dlaczego po raz kolejny w dniu dzisiejszym minister edukacji dopuścił się szczucia i obrażania obywateli legalnie realizujących swoje konstytucyjne prawo do zgromadzeń". "Dlaczego nazwał osoby uczestniczące w sobotniej Paradzie Równości osobami nienormalnymi. Dlaczego minister edukacji szczuje także na uczniów LGBT+, którzy również uczestniczyli w tej paradzie" - mówiła.

Oświadczyła, że wyjaśnień wymagają też informacje, że szef MEiN "próbuje podporządkować sobie w sposób radykalny i totalny całe funkcjonowanie każdej szkoły". "Groźby więzienia dla dyrektorów, zamiana kuratorów oświaty w prokuratorów oświaty" - dodała.

Do słów posłanki Lewicy odniósł się szef MEiN. "Znakomicie, że się spotykamy wszyscy, wracamy do normalności, ale do normalności nie wraca Lewica i pani poseł. Pani poseł, ja mam wniosek formalny, by pani raz jeszcze wysłuchała mojej wypowiedzi i przestała kłamać bezczelnie" - oświadczył.

"Polacy widzą waszą narrację pełną chamstwa, kłamstwa, fałszowania rzeczywistości. Jeśli pani nie rozumie języka polskiego, to jest pani problem, ale nie mój i ja pani nie będę wyjaśniał słów w języku polskim" - powiedział.

Dziemianowicz-Bąk, zwracają się ponownie do Czarnka powiedziała: "Panie ministrze, powiedział pan słowa następujące: przecież wszyscy Polacy widzą, co się dzieje na ulicach i na czym polega tolerancja. Przecież to, co się tam działo, nie ma nic wspólnego w tolerancją i równością. Polacy widzą, kto jest normalny, a kto nie".

"Nie jest pana prawem, kompetencją odmawianie uczniom, młodzieży nauczycielom i żadnej mniejszości prawa do korzystania z konstytucyjnego prawa do gromadzenia się i wyrażania własnych poglądów. (...) Jedyny język, jak pan zna, to język nienawiści, szczucia, język, który prowadzi do tego, że uczniowie - na straży których powinien pan stać - popełniają samobójstwa, dokonują samookaleczeń i krzywdzą sami siebie" - kontynuowała.

W środę rano szef MEiN mówił w TVP Info m.in.: "Widzieliście państwo przed momentem zdjęcia z tej +parady tak zwanej równości+, bo to z równością nie ma nic wspólnego. Widzieliście tam osobników ubranych dziwacznie, jakiegoś mężczyznę ubranego jak kobieta. Czy to są ludzie normalni państwa zdaniem? Przecież wszyscy Polacy dokładnie widzą, co się dzieje na tych ulicach i wiedzą na czym polega równość i na czym polega tolerancja, ale to co się tam działo nie ma nic wspólnego ani z równością, ani z tolerancją. To jest fetyszyzowanie i wykrzywianie równości i tolerancji" - powiedział Czarnek.

"Ci osobnicy, którzy tam chodzą, to są ludzie, którzy nie zachowują się w sposób zgodny ze standardami i normalnie. To jest demoralizacja publiczna, obraza moralności publicznej. Inteligencja Polaków jest na tyle rozbudowana, że tego typu raporty niemające nic wspólnego z nauką są po prostu obrazą inteligencji" - dodał.

Czarnek mówił to w kontekście raportu przygotowanego przez Open For Business, czyli koalicję światowych przedsiębiorstw, których podstawowym postulatem jest zwiększanie inkluzywności różnych środowisk, co ma wpłynąć ich zdaniem na wzrost gospodarczy. We wtorek chargé d’affaires ambasady USA w Polsce Bix Aliu napisał na Twitterze, że według tego raportu brak inkluzywności wobec środowisk LGBTQI+ kosztuje Polskę, Węgry, Rumunię i Ukrainę ponad 8,6 mld dol. rocznie. "Ochrona praw człowieka LGBTQI+ oznacza także większy dobrobyt dla wszystkich" - podkreślił Bix Aliu.

Szef MEiN powiedział w TVP Info, że "wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, wszyscy jesteśmy równi w godności osoby ludzkiej, ale nie jesteśmy równi w uprawnieniach". "Ktoś, kto demoralizuje, promuje różnego rodzaju dewiacje, nie ma takich samych praw publicznych, jak osoba zachowująca się zgodnie ze standardami i normami, która nie demoralizuje" - powiedział Czarnek.

Posłowie w głosowaniu odrzucili wniosek o przerwę w obradach.