Negatywnie opowiedziała się sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych w sprawie wniosku Koalicji Obywatelskiej o wyrażenie wotum nieufności wobec szefa KPRM Michała Dworczyka. Wniosek ma związek z organizacją wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym w ub. roku.

Na początku czerwca klub KO złożył w Sejmie wnioski o wotum nieufności wobec trzech ministrów: szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, wicepremiera i szefa MAP Jacka Sasina oraz szefa KPRM Michała Dworczyka. Uzasadniali je tym, że Najwyższa Izba Kontroli w swym raporcie zarzuciła premierowi Mateuszowi Morawieckiemu i tym trzem ministrom złamanie prawa w związku z organizacją wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym 10 maja ub. roku, które się jednak nie odbyły.

Podczas poniedziałkowego posiedzenia sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych negatywnie zaopiniowała wniosek KO.

Posłowie komisji głosowali za tym, kto jest za pozytywnym zaopiniowaniem wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec Dworczyka. Za opowiedziało się 14 posłów, przeciw 18, nikt nie wstrzymał się od głosu. Przewodniczący komisji oznajmił, że wniosek nie uzyskał większości i w związku z tym został zaopiniowany negatywnie.

Sam szef KPRM nie stawił się na posiedzeniu komisji, reprezentował go minister w KPRM, przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów Łukasz Schreiber. W imieniu wnioskodawców głos zabrał poseł KO Sławomir Nitras.

Mówił, że sytuacja w państwie jest bardzo dynamiczna, ale bezpośrednim powodem złożenia wniosku o odwołanie szefa KPRM była sprawa wyborów korespondencyjnych, które planowane były na 10 maja ubiegłego roku. Nitras mówił, że decyzja o zarządzeniu wyborów 10 maja w trybie korespondencyjnym nie miała żadnego umocowania prawnego, a między innymi premier i Dworczyk podjęli czynności zastrzeżone dla innych organów, w tym dla Państwowej Komisji Wyborczej.

"To jest nie tylko próba przeprowadzenia nielegalnych wybór, ale to jest absolutnie przestępstwo przeciwko wyborom i w tym sensie próba pewnego rodzaju zamachu stanu, wystąpienia przeciwko przepisom konstytucji i przepisom prawa" - mówił Nitras.

Przywołał fragment uzasadnienia wniosku o odwołanie Dworczyka, posłowie KO napisali w nim, że szef KPRM "działając na szkodę podstawowych praw i wolności, zasad demokratycznego państwa prawa oraz przekraczając swoje uprawnienia dopuścił się działań zmierzających do organizacji zarządzonych na 10 maja 2020 roku wyborów prezydenta RP z wykorzystaniem głosownia korespondencyjnego"

"Suma czynności podejmowanych przez ministra Dworczyka doprowadziła do absolutnego chaosu wyborczego, konstytucyjnego i demokratycznego w Polsce. Postępowanie ministra Michała Dworczyka w szczególności polegające na przedstawieniu do podpisu premiera obarczonych głębokimi wadami prawnymi decyzji w zakresie organizacji tychże wyborów świadczy o kierowaniu się przez niego wyłącznie partykularnym interesem politycznym, a także o braku wiedzy, doświadczenia oraz poszanowania litery prawa" - odczytywał fragment uzasadnienia Nitras.

Podkreślał, że zastrzeżenia co do organizacji wyborów korespondencyjnych wskazane są również w raporcie NIK.

Poseł KO nawiązał także do sprawy cyberataku na skrzynkę pocztową Michała Dworczyka; przekonywał, że ta - jak mówił "afera mailowa, ta afera ze sposobem komunikowania się rządu pokazuje głębokość patologii, jaka się niestety gdzieś tam nawarstwiła w kręgach rządowych".

"Dymisja ministra Dworczyka pozwoli wprowadzić odrobinę profesjonalizmu, mniej harcerstwa, mniej (...) takiej pewności siebie, takiego trochę jeżdżenia na oklep, a przywrócić powagę w sposobie traktowania państwa przez najważniejszych urzędników" - mówił Nitras.

Jako trzeci powód dla dymisji Dworczyka, pełnomocnika rządu ds. programu szczepień, poseł KO podał przebieg programu szczepień, krytykował w tym kontekście m.in. decyzje i organizacje niektórych szpitali tymczasowych.

Schreiber odpowiadając na zarzuty Nitrasa podkreślił, że sprawa szczepień nie jest przedmiotem wniosku o odwołanie Dworczyka. Schreiber podkreślał, że za decyzjami ws wyborów korespondencyjnych przemawiał art. 127 konstytucji, który dotyczy wyborów prezydenta RP. A - jak mówił Schreiber - ministrowie i posłowie składają przysięgę na wierność konstytucji.

Mówił, że działania "mające na celu destabilizację sytuacji w państwie i odsunięcie terminu wyboru prezydenta RP" groziły przerwaniem ciągłości władzy. Schreiber podkreślał, że, wybory mają być wolne, ale i cykliczne, a ich termin precyzyjnie określa ustawodawca. Dodał, że marszałek Sejmu wyznaczając termin wyborów prezydenckich musi się poruszać w ściśle określonych ramach.

"Rząd kierując się zasadami zapisami w konstytucji, ale też w najlepszym tego słowa znaczeniu myślenie o racji stanu (...) kierował się tym, by zapewnić ciągłość władzy. By nie doprowadzić obok kryzysu związanego z życiem i zdrowiem Polaków w związku z pandemią, obok kryzysu, który uderzał w miejsca pracy, rząd starał się zrobić wszystko, by nie doprowadzić do wybuchu jeszcze jednego kryzysu - kryzysu konstytucyjnego" - mówił Schreiber.

Argumentował, że wprowadzenie w ub. roku stanu klęski żywiołowej - czego domagała się opozycja - byłoby środkiem niewspółmiernym do zaistniałych wówczas okoliczności. A po drugie - przekonywał Schreiber - stworzyłoby "supergroźny" precedens, ponieważ ktoś w przyszłości mógłby próbować wykorzystać możliwość wprowadzenie klęski żywiołowej tylko po to, by przekładać termin wyborów i utrzymywać się przy władzy.

Podsumowywał, że wniosek KO o odwołanie Dworczyka jest bardzo słabo uzasadniony, a decyzje prezesa Rady Ministrów miały podstawę w przepisach prawa, w tym m.in. w tzw. ustawie covidowej.

Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski w trakcie debaty zwracał uwagę na raport NIK, z którego - mówił - wynika, że nawet sytuacja ekstraordynaryjna jak stan epidemii nie powinny stanowić powodu do odstąpienia od konstytucyjnej zasady praworządności i poszukiwania rozwiązań zapewniających gospodarność.

"Mówię to panie ministrze, bo dzisiaj rano weszliśmy w posiadanie informacji dotyczących uzupełnienia informacji o tym raporcie (NIK- PAP). To są informacje, które mogą stawać w sprzeczności z tym, co mówił minister Dworczyk i pan premier. Otóż z raportu NIK wynika, że w dniu 16 kwietnia (2020 r. - PAP) podpisaliście dokumenty pozwalające na podejmowanie decyzji przez Pocztę Polską i PWPW. 15 kwietnia w godzinach wieczornych odbyło się spotkanie przedstawicieli MAP, Poczty Polskiej i PWPW, na którym uzgodniono jak będą wydrukowane karty. 15 wieczorem została sporządzona notatka przez szefa KPRM Michała Dworczaka, która 16 kwietnia została utajniona przez premiera i została jej nadana klauzula tajności, dotycząca tego, że premier wie o ekspertyzach, które mówią, że te wybory nie mogą być przeprowadzone" - oświadczył Gawkowski.

Polityk Lewicy pytał więc, kto jest w posiadaniu tej "tajnej notatki" i dlaczego nie otrzymała jej NIK i nie było o tym mowy na komisji sejmowej. "Notatka, z której wynika, że premier miał wiedzę o ekspertyzach przygotowanych przez KPRM, które świadczą że nie może podjąć tej decyzji" - mówił.

Gawkowski domagał się by najpóźniej podczas obrad plenarnych w środę odtajniono tę notatkę, aby wszyscy parlamentarzyści mogli się o niej dowiedzieć. "Jeśli w tej notatce jest to, co panu ministrowi teraz cytuję, to oznacza nie tylko potwierdzenie zarzutów i odpowiedzialność karną premiera i ministra Dworczyka, ale to oznacza, że utajniliście wiedzę o tym, że wy wiedzieliście, że łamiecie z premedytacją prawo" - mówił Gawkowski, zwracając się do Schreibera.

Schreiber odnosząc się do - jak powiedział - "jakiejś utajnionej notatki z 15 kwietnia" powiedział, że nic o czymś podobnym nie wie, aby utajniono notatkę szefa Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.

Szef NIK przedstawił w połowie maja raport dotyczący przygotowań do wyborów korespondencyjnych prezydenta RP, które miały się odbyć 10 maja 2020 r. NIK negatywnie oceniła proces przygotowania tych wyborów po kontroli działań: KPRM, MSWiA, MAP oraz Poczty Polskiej i PWPW; zdaniem NIK organizowanie i przygotowanie wyborów na podstawie decyzji administracyjnej nie powinno mieć miejsca i było pozbawione podstaw prawnych. Wg NIK jedynym organem uprawnionym do przeprowadzenia wyborów była PKW. Izba skierowała wtedy do prokuratury zawiadomienia o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarządy Poczty Polskiej i Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych.

Z kolei pod koniec maja Banaś poinformował, że w związku z wynikami kontroli NIK kieruje do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez premiera, szefów MAP i MSWiA oraz szefa KPRM.

Raport dotyczy organizacji planowanych na 10 maja ub. roku wyborów prezydenta, w których Polacy, ze względu na pandemię COVID-19, mieli głosować wyłącznie drogą korespondencyjną. Za organizację głosowania - zgodnie z ustawą z 6 kwietnia o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta RP zarządzonych w 2020 r. - odpowiadał minister aktywów państwowych. Ustawa weszła w życie 9 maja, wcześniej jednak wydrukowane zostały m.in. pakiety wyborcze; ich dostarczeniem miała się zająć Poczta Polska.

Wybory nie odbyły się 10 maja. Tego dnia Państwowa Komisja Wyborcza stwierdziła w wydanej uchwale, że "brak było możliwości głosowania na kandydatów" i że fakt ten jest równoważny w skutkach z przewidzianym w art. 293 Kodeksu wyborczego brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów. Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca.