Obserwujemy szereg działań dezinformacyjnych, mających wprowadzić niepokój co do szczepionek proponowanych przez określonych producentów – powiedział wiceszef MSZ Marcin Przydacz, odnosząc się do decyzji niektórych państw o zawieszeniu szczepień preparatem firmy AstraZeneca.

W ocenie wiceszefa polskiej dyplomacji pandemia "jest wykorzystywana przez szereg dyplomacji światowych do realizowania własnych interesów".

"Wiosną mieliśmy do czynienia z tzw. dyplomacją maseczkową. Państwa, które produkowały maseczki, czy inne dobra, które były potrzebne w walce z pandemią, próbowały (przy ich wykorzystaniu – PAP) budować swój wizerunek, czy pozycję polityczną. Dzisiaj tym dobrem reglamentowanym jest szczepionka. Jest to rzecz oczywista, że są państwa – zwłaszcza te, które nie są do końca oparte o systemy demokratyczne - które starają się to wykorzystać" – powiedział Przydacz w poniedziałek w TVP Info.

Dodał, że obserwujemy, nie tylko działania promujące, ale też "szereg działań dezinformacyjnych, mających wprowadzić niepokój, co do szczepionek proponowanych przez innych producentów". "Za tym wszystkim kryje się argumentacja polityczna" - ocenił.

Podkreślił, że w tej sytuacji "tym bardziej powinniśmy wsłuchiwać się w głos ekspertów (…), którzy mówią, że szczepionka AstraZeneca jest bezpieczna, a nie czytać w intrenecie domorosłych ekspertów, bo to mogą być przedstawiciele instytucji (…), które mają do osiągnięcia cel polityczny".

Według Przydacza decyzja podjęta przez polski rząd o nieprzerywaniu szczepień preparatem AstraZeneca była słuszna.

W ubiegłym tygodniu Europejska Agencja Leków (EMA) ogłosiła, że szczepionka AstraZeneca jest bezpieczna i skuteczna w zakresie zwiększania ochrony ludzi przed Covid-19. EMA podkreśliła, że preparat ten nie jest związany ze zwiększeniem ogólnego ryzyka zakrzepów krwi u osób, które go otrzymały.

Po oświadczeniu EMA, kolejne kraje zdecydowały o kontynuacji stosowania tego preparatu. Zrobiły to już m.in. Francja, Niemcy i Włochy, a także Portugalia.