Obrońca Dariusza P., oskarżonego o podpalenie domu w Jastrzębiu-Zdroju i zabicie w ten sposób pięciorga członków najbliższej rodziny, przed planowanym na poniedziałek zamknięciem przewodu sądowego ponowił swe wnioski dowodowe. Dotyczą one opinii biegłych, które obrona kwestionuje.

We wtorek przed rybnickim wydziałem Sądu Okręgowego w Gliwicach powinny rozpocząć się mowy końcowe w procesie, który ruszył w maju 2015 r. Jednak tuż przed zamknięciem przewodu sądowego mec. Eugeniusz Krajcer postanowił ponownie złożyć oddalone przez sąd wnioski dowodowe.

Dotyczą one nierzetelnych – zdaniem obrony – opinii biegłych z zakresu: pożarnictwa, telefonii komórkowej i psychiatrów. Mec. Krajcer wyraził nadzieję, że sąd zweryfikuje swe wcześniejsze stanowisko i uwzględni jego wnioski, zanim strony zabiorą po raz ostatni głos w procesie.

Adwokat uważa, że biegły z zakresu pożarnictwa, który wskazał na kilka miejsc, w których w domu podłożono ogień, wydał opinię nierzetelną, na podstawie "hipotez i domysłów". Obrona stanowisku na stanowisku, że do pożaru mogło dojść np. na skutek zwarcia w instalacji elektrycznej.

Nierzetelna – w opinii Krajcara – jest też opinia biegłych, którzy wbrew stanowisku oskarżonego na podstawie analizy logowań jego telefonu w stacjach BTS stanowczo wskazali, że w chwili pożaru był on w pobliżu domu, a nie w odległym o kilkanaście kilometrów zakładzie w Pawłowicach. Adwokat uważa, że sprawa powinna być zbadana dokładniej.

Chce też zweryfikowania opinii biegłych psychiatrów w sprawie Dariusza P. Uważa, że powinni przed sądem uzasadnić swe tezy. Domaga się też przesłuchania lekarza psychiatry, pod którego opieką był P.

Za celowe zweryfikowanie opinii psychiatrycznej uznał też teść P., który występuje w procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego. „Trudno zrozumieć, że zdrowy człowiek może popełnić takie przestępstwo.

Wnioskom obrony sprzeciwiła się prokurator Karina Spruś. Jak powiedziała, opinie nie budzą żadnych wątpliwości. Sąd ogłosi decyzję w sprawie wniosków obrony po przerwie. Jeżeli je odrzuci, powinny rozpocząć się mowy końcowe.

W pożarze, do którego doszło w maju 2013 roku, zginęła żona P. oraz czworo ich dzieci. P. został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, żony i czwórki dzieci, a także usiłowanie zabójstwa szóstej osoby - najstarszego syna, który ocalał z pożaru. Według oskarżenia, motywem zbrodni była chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia.

W obszernych wyjaśnieniach P. nie przyznał się do zabójstwa, utrzymując, że w jego domu doszło do przypadkowego pożaru. Zgadzał się natomiast z zarzutem kierowania śledztwa na fałszywe tory. Tłumaczył, że w ten sposób chciał odsunąć od siebie podejrzenia.

Według biegłych z zakresu pożarnictwa, zarzewia ognia w domu były w sześciu miejscach. Żaluzje były zamknięte i zablokowane w taki sposób, by nie można ich było otworzyć. Z opinii biegłych, którzy badali logowania telefonu podejrzanego, wynika, że P. w czasie wybuchu pożaru był w pobliżu domu. Oskarżony utrzymuje, że znajdował się wówczas w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble.

Biegli, którzy kilka tygodni obserwowali Dariusza P. w Szpitalu Psychiatrycznym przy Areszcie Śledczym we Wrocławiu, uznali go za poczytalnego. Stwierdzili u oskarżonego cechy osobowości psychopatycznej. Wcześniej dwa inne postępowania przeciwko P. zostały umorzone, bo biegli uznali go za niepoczytalnego. Jak podawała prokuratura, P. najprawdopodobniej symulował niepoczytalność, m.in. czerpiąc wiedzę ze znalezionej w jego domu książki "Psychiatria kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne".