Europejscy politycy nie kryją obaw przed przyszłością relacji z USA. I przed zmianami w polityce zagranicznej. Donald Trump w swoim pierwszym wywiadzie prasowym dla „Wall Street Journal” w pojednawczym tonie wypowiadał się o Rosji. Prezydent elekt zapewnił, że wkrótce będzie rozmawiał telefonicznie z Władimirem Putinem, od którego dostał „piękny list”.
Zakwestionował również dotychczasową strategię USA w Syrii, co Moskwie nie może się nie podobać. W sprawach międzynarodowych nowy prezydent zamierza położyć duży nacisk na wypracowanie porozumienia w konflikcie izraelsko-palestyńskim. Jak to określił, „dla dobra ludzkości”. Prezydent elekt narzekał, że jak do tej pory nie miał kontaktu z przywódcą Chin Xi Jinpingiem.
W kontekście obaw przed odwróceniem głównych założeń w polityce USA, ustępujący szef Departamentu Stanu John Kerry zapewniał w niedzielę, że Waszyngton wywiąże się ze wszystkich zobowiązań w kwestii porozumienia klimatycznego. To pytanie jest szczególnie ważne dla Francji i Niemiec, które promowały tę umowę. Jak podaje Reuters, powołując się na swoje źródła w otoczeniu prezydenta elekta, wykorzysta on zapisy umowy zawartej w Paryżu do jej wypowiedzenia (przede wszystkim te o czteroletnim okresie przejściowym). Sam Trump uznaje globalne ocieplenie za mit rozpowszechniany przez media. – Do 20 stycznia, dopóki będzie istnieć ta administracja (Baracka Obamy – red.), zrobimy wszystko, by wypełnić nasze zobowiązania wobec przyszłych pokoleń – zapewniał wczoraj Kerry, komentując perspektywy dla porozumienia z Paryża.
Obawy dotyczą zresztą nie tylko tego porozumienia. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg w artykule, który ukazał się na łamach brytyjskiego dziennika „Observer”, apelował do Trumpa, by nie kwestionował spójności Sojuszu. Przypomniał również, że artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego („jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”) zastosowano do tej pory tylko raz, po zamachach z 11 września 2001 r. na USA. Stoltenberg przypominał, że „obecnie stoimy w obliczu największego w tym pokoleniu zagrożenia dla bezpieczeństwa”. I dodał, że „to nie czas na podważanie wartości partnerstwa między Europą a USA”. Obawy sekretarza generalnego NATO wyraża wielu polityków europejskich. Komisarz Günther Oettinger powiedział w rozmowie z rozgłośnią Deutschlandfunk, że „czasy, gdy czuliśmy się, jak młodszy brat Stanów i mogliśmy wzrastać w cieniu i pod bezpiecznymi skrzydłami USA, już minęły”.
Ekspert niemieckiej CDU ds. obronności Henning Otte komentował, że „już w mniejszym stopniu możemy polegać na tym, że Stany Zjednoczone będą się angażować w regionach kryzysowych na świecie, przyczyniając się do bezpieczeństwa także w Europie”. A Niels Annen z SPD dodawał, że należy „zwiększyć wysiłki”, by samemu „zadbać o bezpieczeństwo w Europie”. Najostrzej zaś wypowiedział się szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker podczas spotkania ze studentami w ojczystym Luksemburgu. – Będziemy musieli nauczyć prezydenta elekta, czym jest Europa i w jaki sposób funkcjonuje. Sądzę, że stracimy dwa lata, zanim pan Trump pozna świat, którego nie zna – dowodził Juncker.
Poza polityką zagraniczną, o której Trump wspomina w swoim pierwszym powyborczym wywiadzie dla „WSJ”, ważną zapowiedzią z punktu widzenia światowej gospodarki była obietnica zderegulowania systemu bankowego w USA. Tak, by „banki mogły znów pożyczać”. Może to być wstęp do rozmontowywania ustawy Dodda-Franka, przyjętej przez Kongres w następstwie kryzysu finansowego m.in. z zamiarem uregulowania kontrowersyjnych praktyk Wall Street. Dokument ten, liczący ponad 2000 stron, miał wprowadzić mechanizmy, które ochronią rynek przed powtórką kryzysu z 2008 r. Trump nie odpowiedział natomiast jednoznacznie na pytanie „WSJ”, czy po objęciu urzędu będzie dążył do powołania specjalnego prokuratora do osądzenia Hillary Clinton w związku z aferą e-mailową. Przekonywał, że priorytetem są dla niego „ochrona zdrowia, praca, zabezpieczenie granic i podatki”. Sama Clinton uznała, że oskarżenia sformułowane przez szefa FBI Jamesa Comeya były podstawową przyczyną jej porażki wyborczej.