"Każdy z nas trzyma czerwoną ostrzegawczą kartkę dla parlamentarzystów, dla rządu i fundamentalistów, dla każdego, kto będzie próbował ograniczyć prawa kobiet.Tte, które już mamy, a których nikt nie przestrzega i te, które chce się nam odebrać" - mówiła do zgromadzonych na szczecińskim pl. Solidarności Bogna Czałczyńska.
"Nie przestaniemy włączać się w to, co rządzący nam szykują" - powiedziała z kolei pisarka Inga Iwasiów. "Będziemy codziennie w różnych miejscach bez przerwy patrzeć wam na ręce; czytać projekty ustaw, tłumaczyć je na język życia codziennego kobiet w Polsce, dawać świadectwo. Jesteśmy gotowe, pamiętajcie, mamy dość" - dodała.
Prawa kobiet nie mogą opierać się na żadnej zasadzie utrwalającej lub powodującej nierówność - podkreślała Iwasiów. Według niej fakt, że kobiety rodzą dzieci, nie może pozbawiać ich podmiotowości obywatelskiej. "Rodzenie dzieci nie czyni z nas dzieci, które należy wychowywać. Potrafimy odróżnić dobro od zła. Potrafimy kierować swoim życiem" - dodała.
Jak mówiła Iwasiów, słowo kompromis zyskało ostatnie nowe znaczenie. "Oznacza decydowanie o kobietach bez liczenia się z kobietami, ze zdaniem, doświadczeniem i życiem kobiet. Kompromis to handlowanie bezpieczeństwem i zdrowiem kobiet. Kobiety w Polsce są przedmiotem politycznego handlu, nie zgadzajmy się na to" - przekonywała. "My mamy dość, a wy nie macie więcej czasu. Koniec krętactw, koniec pogardy, koniec nierówności. Mamy dość i nie uspokoi nas żaden nowy kompromis" - dodała Iwasiów.
Według policji manifestacja zgromadziła ok. 800 uczestników i przebiegła spokojnie.
Zaplanowane na niedzielę i poniedziałek protesty nazwano Ogólnopolskim II Strajkiem Kobiet. Pierwszy odbył się 3 października i nazwany był "Czarnym protestem" lub "Czarnym poniedziałkiem", ponieważ uczestnicy manifestowali w czarnych ubraniach. Jak podała policja, wówczas w 143 zgromadzeniach w całym kraju uczestniczyło ok. 93 tys. osób.