Wiceszef głównej partii opozycyjnej w Kambodży opuścił w środę siedzibę ugrupowania w Phnom Penh, gdzie ukrywał się od maja, by uniknąć aresztowania. To, że nie został zatrzymany, jest oznaką uspokajania się sytuacji politycznej - komentują jego koledzy.

W ostatnich miesiącach narastało napięcie między dwiema głównymi partiami w Kambodży; opozycja skarżyła się na represje wobec krytyków partii rządzącej, które jej zdaniem miały na celu zastraszenie ich przed wyborami parlamentarnymi w 2018 roku.

Wiceszef opozycyjnej Partii Narodowego Ocalenia Kambodży (CNRP) Kem Sokha od pięciu miesięcy przebywał w jej siedzibie, by uniknąć aresztowania w sprawie, która postrzegana jest jako motywowana politycznie. W środę po raz pierwszy od 6 maja Sokha wyszedł z siedziby ugrupowania i zarejestrował się, aby móc oddać głos w nadchodzących wyborach regionalnych i parlamentarnych. Towarzyszyli mu ochroniarze i dziennikarze.

Lider opozycji zaapelował do Kambodżan, by także się zarejestrowali oraz wezwał do zakończenia politycznych sporów. Wyraził nadzieję, że wszystkie partie polityczne będą mogły wziąć udział w wolnych i sprawiedliwych wyborach. Następnie wrócił do siedziby partii.

W ubiegłym miesiącu Sokha został zaocznie skazany na pięć miesięcy więzienia, gdyż odmówił stawienia się w sądzie jako świadek w sprawie przeciwko dwóm opozycyjnym deputowanym, oskarżonym o załatwienie mu usług prostytutki.

To, że Sokha mógł opuścić siedzibę partii i nie został aresztowany, jest sygnałem słabnącego napięcia w stosunkach między dwiema rywalizującymi partiami - uważa członek CNRP Yem Ponhearith.

Po fali prześladowań wobec członków opozycji i obrońców praw człowieka premier Kambodży Hun Sen ogłosił we wrześniu polityczne "zawieszenie broni". Wówczas CNRP, która od 2015 roku bojkotuje parlament, zapowiedziała powrót do Zgromadzenia Narodowego, aby promować dialog.

Lider CNRP Sam Rainsy przebywa na uchodźstwie, gdyż chce uniknąć aresztowania w związku ze sprawą, która jego zdaniem również jest motywowana politycznie. (PAP)