Jeśli zaś ktoś próbuje wspierać z prywatnych środków inicjatywy niepożądane z punktu widzenia progresywnej ortodoksji, staje się celem – zarówno medialnym, jak i politycznym. Tak właśnie dzieje się dziś z Pierre’em-Édouardem Stérinem, francuskim miliarderem, który odważył się inwestować w konserwatywne projekty edukacyjne i kulturalne.
Stérin to jeden z tych przedsiębiorców, którzy cenią prywatność i dyskrecję. Zgromadził fortunę na popularnych voucherach Smartbox i od lat przeznacza spore sumy na filantropię – zwłaszcza na wspieranie projektów z dziedziny edukacji, kultury i tradycji. W 2021 roku założył fundusz inwestycyjny „Le Fonds du Bien Commun” („Fundusz Dobra Wspólnego”), który finansuje inicjatywy pragnące zachować tradycyjne wartości francuskie. W jego otoczeniu powstał też projekt polityczny o nazwie Pericles, którego celem jest odbudowa francuskiej tożsamości narodowej w oparciu o patriotyzm, zakorzenienie, chrześcijaństwo, liberalizm, suwerenność i europejskość.
Poseł skrajnie lewicowej partii La France Insoumise, Antoine Léaument, wymienił te rzeczowniki jako „oskarżenia” wobec Stérina. W mediach takich jak „Libération” czy komunistyczna „L’Humanité” miliarder przedstawiany jest jako zakulisowy inżynier reakcyjnej rewolucji – ktoś, kto potajemnie finansuje „katolicką prawicową ekstremę”, wspiera Érica Zemmoura i Marine Le Pen, a teraz zamierza jeszcze „indoktrynować” młodzież.
Bo jednym z głównych zarzutów wobec Stérina jest jego zaangażowanie w „Académies Saint-Louis” – sieć elitarnych szkół z internatem, które mają oferować kompleksową edukację uzdolnionej młodzieży w duchu wartości katolickich. Dla jego krytyków to „kuźnia ultrareakcyjnej ideologii” oraz „tradycjonalizm równy fundamentalizmowi”. Paradoksalnie, sama idea takich szkół opiera się na brytyjskim modelu edukacji, który we Francji do tej pory w dyskusjach o edukacji często podawano jako wzór. Problem polega najwyraźniej nie na metodzie, lecz na wartościach, które mają być tam przekazywane.
Wokół Stérina atmosfera szybko się zagęszcza. Prócz medialnej nagonki i wezwań do dekapitacji miliardera (np. na plakatach rozwieszonych przez „nieznane osoby” w Tours) do akcji wkroczyli też politycy. 10 kwietnia Zgromadzenie Narodowe wezwało go przed komisję śledczą mającą zbadać jego wpływ na kampanię prezydencką w 2022 roku. Stérin odmówił osobistego stawiennictwa – nie z powodu lekceważenia prawa, lecz z obawy o swoje bezpieczeństwo. Poprosił o możliwość połączenia się z komisją przez wideokonferencję, co jest zgodne z praktyką parlamentarną, szczególnie powszechną podczas pandemii. Tymczasem Zgromadzenie odmówiło i ogłosiło zamiar skierowania sprawy do sądu. W tle jest ponad 20 zgłoszonych przez miliardera gróźb karalnych i wezwania do przemocy. Ministerstwo spraw wewnętrznych potwierdziło, że zagrożenie jest realne. Lewica jednak woli mówić o „ucieczce” lub „wymigiwaniu się od odpowiedzialności”.
Gdy Alexis Kohler, jeden z najbliższych współpracowników Emmanuela Macrona, odmówił współpracy z komisją śledczą w sprawie korupcji, nikt z lewej strony sceny politycznej nie groził mu sądem. Ale Kohler nie wspiera konserwatywnych szkół ani nie mówi publicznie o chrześcijaństwie jako fundamencie cywilizacji.
Przypadek Pierre’a-Édouarda Stérina przypomina sytuację Vincenta Bolloré – innego konserwatywnego miliardera, który stał się celem lewicy ze względu na swoje zaangażowanie w przedsięwzięcia medialne. Bolloré jest właścicielem najpopularniejszej nad Sekwaną stacji informacyjnej CNews. W lutym 2025 roku Rada Stanu, najwyższy organ administracyjny Francji, zaleciła regulatorowi mediów ARCOM objęcie CNews „ścisłą kontrolą”. Oficjalny powód: podejrzenie o brak pluralizmu. W praktyce chodziło o zbyt częste zapraszanie komentatorów nielewicowych. Rada zasugerowała, by czas antenowy dziennikarzy i gości CNews był liczony według ich poglądów politycznych. Wówczas reakcja opinii publicznej, nie tylko tej prawicowej, była jednak ostra. Nie dało się ukryć, że CNews spełnia wymogi równego dostępu do czasu antenowego podczas kampanii (co nie zawsze można powiedzieć o mediach publicznych) i Francuzi dostrzegli, że decyzja Rady Stanu jest próbą ingerencji w przekaz prywatnego kanału zgodnie z ideologicznym kluczem.
Może się jednak okazać, że Stérin – podobnie jak Bolloré – zyska na nagonce jeszcze większe poparcie i uznanie.