Następne dwa, trzy lata będą kluczowe z perspektywy bezpieczeństwa Polski i wschodniej flanki NATO. Co oznacza, że w tym czasie państwo powinno podjąć decyzje i rozpocząć trudny proces budowy własnych zdolności do odstraszania Federacji Rosyjskiej wewnątrz struktur Sojuszu Północnoatlantyckiego. W ciągu tych dwóch lat najprawdopodobniej zakończy się też wojna na Ukrainie. W związku z tym, że państwo to nie znajdzie się w najbliższej przyszłości w NATO, oznacza to również wysiłek związany z budową regionalnego systemu bezpieczeństwa gwarantującego pokój na wschód od granic NATO, ze szczególną koncentracją na tzw. Północno-Wschodnim Korytarzu łączącym państwa skandynawskie, państwa bałtyckie, Finlandię i Polskę.
Diagnoza
Opiszmy zatem kontekst strategiczny, w którym znalazła się Europa, bo od prawidłowej diagnozy zawsze rozpoczyna się proces zmian.
Po pierwsze, nieuprawnionym uproszczeniem, a nawet nadużyciem, jest pojawiająca się często w europejskich mediach teza, że „Stany Zjednoczone porzucą” stary kontynent. Przeczą temu zarówno deklaracje przedstawicieli obecnej administracji, jak i prawidłowe odczytanie amerykańskiego interesu strategicznego. I nawet jeśli Stany Zjednoczone będą koncentrować się na obronie hemisferycznej, to zarówno tzw. Daleka Północ, jak i region Bałtyku będą ważnymi elementami w tej strukturze. Nie zmienia to jednak faktu, że w systemie sojuszniczym NATO w najbliższym czasie muszą nastąpić gruntowne zmiany. Nie należy mówić o „burden sharing”, zwiększeniu roli Europy w finansowaniu wydatków obronnych NATO, ale o „burden shifting” albo „burden transferring”, czyli stopniowym przejmowaniu przez państwa europejskie zdolności od amerykańskiego sojusznika, jeśli chodzi przede wszystkim o siły konwencjonalne. Musi być to proces uporządkowany i realizowany w porozumieniu z Waszyngtonem, który musi też mieć „po europejskiej stronie” wiarygodnego partnera. Zmniejszanie zaangażowania Stanów Zjednoczonych w Europie, co ma oczywisty związek ze wzrostem znaczenia rejonu Indo-Pacyfiku w amerykańskiej geografii strategicznej, nie będzie też całkowite. Niektóre zdolności, w tym parasol nuklearny, nadal będą rozciągnięte na europejskich sojuszników, a przy tym Stany Zjednoczone będą nadal dostarczycielami zaawansowanych systemów, tzw. high-end enablers, których sojusznicy europejscy po prostu nie posiadają. Ma to o tyle istotne znaczenie, że koncentracja uwagi państw NATO naszego kontynentu na szukaniu jakiegoś zastępczego systemu odstraszania nuklearnego, jest nie tylko stratą czasu i oznacza koncentrację uwagi społeczeństw na sprawach nieistotnych z punktu widzenia obecnych wyzwań bezpieczeństwa Europy, ale jest też równoznaczna z wysłaniem do Waszyngtonu złego sygnału strategicznego, iż Europa myśląc o swej strategicznej autonomii postrzega ją jako narzędzie dystansowania się od Stanów Zjednoczonych.
Drugim elementem wyłaniającego się krajobrazu bezpieczeństwa jest to, że Rosja pozostanie w najbliższych latach, a może nawet dziesięcioleciach, państwem agresywnym, odwołującym się do militarnych narzędzi presji politycznej i prowadzącym systematyczną agresję poniżej progu wojny. Rośnie zrozumienie wśród zarówno analityków, jak i polityków w USA, że Rosja jest zagrożeniem chronicznym i takim pozostanie bez względu na to, jak zakończy się jej wojna z Ukrainą. Myśląc o systemie bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO, należy w związku z tym założyć, iż deklaracje Kremla na temat rozbudowy sił zbrojnych do poziomu 1,5 mln żołnierzy zostaną zrealizowane, a przestawienie rosyjskiej gospodarki na tory wojenne tylko umocni te zagrożenia. A przy tym utrzymywanie stanu wojny pomaga Putinowi utrzymać kontrolę reżimu nad rosyjskim społeczeństwem. Dzisiaj, porównując potencjały europejskiej części NATO i Rosji, mamy do czynienia z narastającą dysproporcją sił, niestety na korzyść rywala strategicznego, czyli Federacji Rosyjskiej. To nakazuje przyspieszenie działań mających na celu uzyskanie realnych zdolności wojskowych, w tym szybkiego zwiększenia kontyngentu sił, które mogłyby zostać przerzucone na wschód w sytuacji zagrożenia. Jak realnie wyglądają europejskie zdolności w tym obszarze, pokazały niedawne debaty w kwestii wysłania „kontyngentu stabilizacyjnego” na Ukrainę, w toku których okazało się, że państwa zachodniej części Europy są w stanie zmobilizować siły bez „odsłonięcia innych kierunków strategicznych” na poziomie 25 tys. żołnierzy, co stanowi 1/8 szacowanych przez ich własnych planistów wojskowych potrzeb w tym zakresie.
Jeśli myślimy o kształcie ładu europejskiego i bezpieczeństwie Polski, to nie można abstrahować od wojny na Ukrainie i jej zakończenia. To trzeci element, który trzeba będzie wziąć pod uwagę. Ukraina musi być objęta regionalnym systemem bezpieczeństwa i stać się państwem zdolnym do samodzielnego odstraszania Rosji. Z perspektywy wschodniej flanki NATO od tego, czy stanie się ona elementem zachodniego systemu bezpieczeństwa, zależeć też będzie skala i charakter naszych wysiłków. Mechanizm jest w tym wypadku prosty – im mniej Polska będzie mogła liczyć na to, że Ukraina w przyszłości wiązać będzie siły rosyjskie, tym większy czeka ją własny wysiłek. Ale Ukraina to też kwestia wyciągnięcia wniosków i przyswojenie doświadczeń wypływających z trwającej wojny. Przybrała ona charakter „wojny drono-centrycznej” czy według innych definicji konfliktu, o wyniku którego przesądzić może zarówno postęp technologiczny, zdolności do przestawienia własnego przemysłu na potrzeby wojny, jak i przede wszystkim umiejętność skonstruowania systemu zbierania danych, ich przetwarzania i budowania jednego systemu świadomości sytuacyjnej, do którego dostęp mają dowódcy wszystkich szczebli. Wojna „data-centryczna”, która już toczy się na Ukrainie, będzie też konfliktem przyszłości, do którego musimy się przygotować. Od tego, czy i jak szybko Polska i sojusznicy Północnowschodniego Korytarza przyswoją doświadczenia ukraińskiej wojny i przebudują w związku z tym swoje zdolności, zależeć będzie siła odstraszania NATO i szanse na utrzymanie pokoju.
Rywalizacja z Pekinem
Jeśli uwagę Stanów Zjednoczonych w najbliższych latach w większym stopniu absorbowała będzie rywalizacja z Chinami, to kwestia ta będzie odgrywała też większą rolę w polityce europejskiego NATO. Tym bardziej jeśli Europa chce utrzymać, mimo zmiany ich charakteru, więzi atlantyckie. Nie będzie możliwe, a takie pokusy są czytelne w polityce państw zachodniej Europy, utrzymanie dobrych relacji w polityce bezpieczeństwa ze Stanami Zjednoczonymi i jednoczesna kooperacja na polu gospodarczym i naukowym z Chinami.
Mając dwa-trzy lata na znaczącą odbudowę zdolności państw NATO do samodzielnego odstraszania Rosji, nie możemy sobie pozwolić na komfort niekończących się dyskusji na temat pożądanego kształtu europejskiej polityki. Krótki czas, jaki mamy, winien skłaniać przywódców państw europejskich, w tym Rzeczpospolitej, do intensyfikacji działań w gronie „koalicji chętnych”, czyli tych państw, które podobnie odczytują sytuację zagrożenia, chcą współpracować i zwiększać swe zdolności wojskowe, a także znajdują się w podobnej sytuacji strategicznej. Patrząc na sytuację Europy z tej perspektywy, musimy zwrócić uwagę na to, że największe zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej może zmaterializować się jednocześnie w dwóch, stanowiących strategiczną jedność, obszarach – Bałtyku i Dalekiej Północy. Tu będzie narastać rosyjskie zagrożenie i tu NATO musi podjąć energiczne działania. Budowa Północno-Wschodniego i Bałtyckiego korytarza logistycznego, a następnie umacnianie systemu bezpieczeństwa wzdłuż linii północ-południe, stają się w tej sytuacji najpilniejszym wyzwaniem. Jeśli chcemy odbudować politykę odstraszania Rosji, to bez współpracy Polski, Skandynawów, Wielkiej Brytanii, Holandii i Bałtów, a docelowo również Rumunii i Turcji, będzie to zadanie niesłychanie trudne. Należy też w tym gronie, zdecydowanych na współpracę państw, podjąć szereg działań prowadzących do rozbudowania zdolności wojskowych. Wymieńmy najistotniejsze takie jak zwiększenie mobilności wojskowej, pre-dyslokowanie sprzętu i zasobów amunicyjnych na wschodnią flankę, przygotowanie nowej doktryny prowadzenia wojny wielodomenowej, wspólne inwestycje w zdolności C2 i ISR, wspólna rozbudowa zdolności w zakresie uderzeń średniego i dalekiego zasięgu. Szczegółowy plan działań, które należy niezwłocznie podjąć, opisany został w niedawnym raporcie MITRE i Atlantic Council.