Nowy sposób raportowania przypadków grypy, również na podstawie testów antygenowych, ma w kolejnych sezonach pomóc przewidzieć braki medykamentów. Rządzący nie chcą po raz kolejny walczyć z brakiem leków.
Nawet 200 tys. przypadków tygodniowo i tysiące niezdiagnozowanych – epidemia grypy w Polsce uznawana jest za największą w Europie. W styczniu zdiagnozowano ponad 300 tys. przypadków, co przełożyło się na braki jedynego skutecznego leku do walki z grypą – oseltamiwiru, występującego pod nazwami handlowymi tamiflu, ebilfumin, segosana czy tamivil. Jeszcze w ubiegłym tygodniu w całej Polsce dostępne były pojedyncze opakowania, które błyskawicznie znikały z aptek. Dlatego resort zdrowia zadecydował o awaryjnej dostawie leku.
Jak informuje Damian Kuraś z Głównej Inspekcji Farmaceutycznej, w aptekach i hurtowniach dostępnych jest obecnie 146 tys. opakowań leku. Jeszcze w ubiegłym tygodniu do aptek trafiło 48 tys. opakowań oseltamiwiru polskiego Biofarmu, który zadeklarował dostarczenie 180 tys. opakowań. Polski producent otrzymał API, czyli substancje do produkcji leku, dzięki którym ma regularnie dostarczać gotowy produkt do hurtowni. 80 tys. opakowań hurtownie otrzymały od firmy Roche Polska. A Actavis Group PTC na wczoraj i dzisiaj zaplanował dostawy 251 tys. opakowań leku przeciwgrypowego.
GIF: braki leków nie do przewidzenia
Pacjenci, odchodzący z kwitkiem od okienek aptek, pytali, czy taką sytuację można było przewidzieć i zabezpieczyć odpowiednie zapasy leków. – Nie. Nikt nie spodziewał się trzykrotnego wzrostu zachorowań – mówi Damian Kuraś.
Zgadza się z nim główny inspektor sanitarny dr Paweł Grzesiowski, który mówi, że o ile atak grypy jest do przewidzenia, bo ma miejsce w tym samym okresie roku, o tyle takiej liczby zachorowań nie dało się przewidzieć: – Szczególnie że mamy do czynienia, już od kilku lat, z wariantem A/H1N1, czyli powinniśmy raczej obserwować spadającą jego aktywność. Myślę, że problemem jest słabsza odporność. Mamy przecież równocześnie rekordową liczbę zachorowań na szkarlatynę czy krztusiec – zauważa GIS.
Leki przeciwgrypowe są nierefundowane, to od hurtowni zależy, ile ich sprowadzi
Również dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, jest zdania, że trudno było przewidzieć tak duży wzrost zachorowań, a tym bardziej zabezpieczyć zapasy oseltamiwiru: – Choć jest to substancja o długim okresie przydatności, ani Ministerstwo Zdrowia, ani tym bardziej hurtownie farmaceutyczne, nie chcą zamrażać tak dużej kwoty. Zamówienie składane było więc na podstawie sprzedaży z lat poprzednich – tłumaczy prof. Dzieciątkowski.
A dr Grzesiowski dodaje, że leki przeciwgrypowe nie są refundowane, a to oznacza, że nie podlegają kontroli systemowej. – To od oceny hurtowni zależy, ile ich sprowadzi – tłumaczy Paweł Grzesiowski.
Wykupowali leki na grypę profilaktyczne
Zdaniem mgr Andżeliki Talar-Śpionek z portalu GdziePoLek.pl leki przeciwko grypie zaczęto stosować profilaktycznie, co napędziło popyt na nie. – Gdyby nie ten fakt, preparatów wystarczyłoby dla chorych – przyznaje i dodaje, że w ostatni weekend Tamiflu został dostarczony do aptek. Na razie tylko w dawce 75 mg. Pozostałe trzy leki na grypę – tamivil, ebilfumin i segosana nadal są praktycznie nieosiągalne. Mają się pojawić w marcu, w kwietniu.
Jak poinformowało Ministerstwo Zdrowia, w sezonie 2024/2025 przeciw grypie zaszczepiło się niespełna 1,7 mln osób, czyli ok. 5 proc. populacji. To poziom zaszczepialności podobny do tego z zeszłego roku, kiedy wyniósł 5,5 proc. Rok wcześniej zaszczepionych było o 2 punkty procentowe więcej.
Jak zapobiec powtórce sytuacji w przyszłym roku? Paweł Grzesiowski uważa, że należy zwiększyć odporność populacyjną Polaków. – A drogą do tego jest większa wyszczepialność. Dziś problemem jest to, że punkty szczepień są w poradniach podstawowej opieki zdrowotnej, do których trudno się dostać. Trzeba pomyśleć o tym, jak je zorganizować w miejscach, gdzie nie ma chorych – mówi Paweł Grzesiowski i zapowiada zmianę w raportowaniu przypadków grypy.
– Dążymy do stworzenia, we współpracy z systemem e-zdrowie, bieżącego monitorowania przypadków pochodzących od lekarzy rodzinnych, jak miało to miejsce w przypadku COVID-19. Dane dostępne w bazie Państwowego Zakładu Higieny nie uwzględniają bowiem przypadków potwierdzonych testem antygenowym, a jedynie te potwierdzone testem genetycznym – mówi i dodaje, że dzięki nowemu rejestrowi możliwe stanie się podjęcie działań prewencyjnych, jak zwiększenie zamówień na leki.
Dziś, jak wynika z danych GIF, zapotrzebowanie na nie jest trzy razy większe niż w roku poprzednim.
Polacy zapracowali na grypę
Zdaniem prof. Dzieciątkowskiego, na tak duży wzrost zachorowań zapracowali sami Polacy: – Mimo że 50-procentowa refundacja szczepionki na grypę dotyczy praktycznie wszystkich grup wiekowych, zaszczepiło się tylko kilka procent społeczeństwa. Jeszcze mniej osób korzysta z maseczek, które są skutecznym sposobem zapobiegania zakażeniu, szczególnie w miejscach zagęszczenia osób. Tyle że wielu Polaków kojarzy je z opresją. Efekty widzimy – mówi prof. Dzieciątkowski.
Prof. Dzieciątkowski zauważa, że jak co roku, obok grypy ludzkiej występuje też ptasia, zaraźliwa także dla zwierząt towarzyszących, takich jak koty czy fretki. Co prawda nie udokumentowano jeszcze przypadku zarażenia człowieka przez kota, choć odwrotnie już tak, ale nie jest to niemożliwe.
Jak mówi naukowiec, przebycie w jednym sezonie dwóch zachorowań na grypę, nawet innego szczepu, jest mało prawdopodobne. ©℗