Komisja rady miasta do spraw zbadania i wyjaśnienia nieprawidłowości związanych ze zwrotami nieruchomości w Warszawie powinna powstać - powiedzieli w piątek politycy SLD. Zaznaczyli, że za blokowanie jej powołania odpowiadają radni PiS.

O to, by kwestią reprywatyzacji w Warszawie od 1990 r. zajęła się specjalna komisja przy radzie miasta zabiega prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Według jej propozycji, w komisji opozycja miałaby mieć większość i mieliby pracować w niej również przedstawiciele organizacji lokatorskich i stowarzyszeń jak np. Miasto Jest Nasze. Na czwartkowej nadzwyczajnej sesji rady miasta wniosek w tej sprawie złożył klub radnych PO. Radni PiS w debacie opowiedzieli się przeciwko powołaniu komisji. Po wielogodzinnej dyskusji na temat reprywatyzacji i sytuacji lokatorów, radni nie przyjęli propozycji rozszerzenia porządku obrad o punkt dotyczący powołania komisji, która miałaby zająć się reprywatyzacją w Warszawie od 1990 r.

Odnosząc się do przebiegu czwartkowego posiedzenia rady, wiceszef SLD i b. radny Warszawy Sebastian Wierzbicki ocenił, że komisja, która zajęłaby się wyjaśnieniem wątpliwości wokół zwrotów nieruchomości, nie została powołana, ponieważ nie dopuścili do tego radni PiS. "W naszej ocenie jest to ewidentnie działanie mające na celu gonienie króliczka, a nie złapanie go. PiS nie chce wyjaśnić problemu reprywatyzacji m.in. dlatego, że ten problem dotyczy również rządów Lecha Kaczyńskiego i potem jego następców z PiS" - mówił.

"Oczekujemy od radnych Platformy i od Hanny Gronkiewicz-Waltz powołania jednak tej komisji. Mamy nadzieję, że znajdzie się to w porządku obrad najbliższej sesji (rady Warszawy- PAP)" - dodał. Wiceszef SLD zadeklarował również gotowość swojego ugrupowania, aby wydelegować swoich przedstawicieli do komisji ds. reprywatyzacji w razie jej powołania.

Oburzenie z powodu atmosfery, jaka panowała na czwartkowej sesji rady miasta, wyraziła z kolei radna SLD z dzielnicy Praga Południe Katarzyna Bernadetta Olszewska. "Nawet jeśli jest osoba jakaś winna, to ma prawo do sądu, a tutaj była próba uczynienia samosądu na tej sesji na pani prezydent Gronkiewicz-Waltz" - mówiła. Według niej, jeśli ruchy miejskie chcą dymisji Gronkiewicz-Waltz, powinny doprowadzić do referendum.

Z drugiej strony rzecznika Sojuszu Anna-Maria Żukowska zwróciła uwagę, że chociaż Gronkiewicz-Waltz przeprosiła na radzie miasta za swoich urzędników, to "tak naprawdę nie wyszła do mieszkańców, nie okazała po prostu serca".

Wierzbicki był pytany, czy SLD opowiada się za dymisją prezydent Warszawy. Jego zdaniem z takim postulatem należy poczekać na wyjaśnienia komisji ds. reprywatyzacji, ustalenia prokuratury i określonych służb. "Ta sprawa ma wiele kontekstów i w zależności od tego, jakie się pojawią konkretne zarzuty dotyczące złamania prawa czy przekroczenia uprawnień, my będziemy podejmować decyzje o naszym zaangażowaniu w ewentualne odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydenta miasta stołecznego Warszawy" - powiedział.

Dziennikarzy pytali również przedstawicieli Sojuszu o to, czy czują się współodpowiedzialni za afery reprywatyzacyjne m.in. w związku z wetem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego dla uchwalonej w 2001 r. przez Sejm ustawy reprywatyzacyjnej. "W żaden sposób SLD nie czuje się i nie może czuć się winny w tej sprawie. Jesteśmy krystaliczni od początku do końca, zarówno jeśli chodzi o Warszawę, jak i również kwestie rządowe" - przekonywał Wierzbicki.

"Prezydent Aleksander Kwaśniewski (...) zawetował ustawę złą. (...) Zwalanie dzisiaj winy na Aleksandra Kwaśniewskiego, że 15 lat temu czegoś nie podpisał, jest po prostu farsą. Przez ten czas rządziło i PiS, i PO, mieli wystarczająco dużo czasu, żeby napisać dobrą ustawę albo przynajmniej zająć się tą, którą my złożyliśmy (do Sejmu - PAP) 2 lata temu" - dodał. (PAP)