Szef socjalistów w Hiszpanii Pedro Sanchez zapowiedział, że jego partia nie udzieli w środę wotum zaufania konserwatyście Mariano Rajoyowi, co najpewniej pogrzebie szanse na zakończenie wielomiesięcznego impasu politycznego i przybliży kraj do kolejnych wyborów.

W środowym głosowaniu w sprawie wotum zaufania p.o. premiera Rajoy potrzebuje poparcia 176 posłów w liczącym 350 członków Kongresie Deputowanych. Obecnie do tej większości absolutnej brakuje mu sześciu głosów - może liczyć tylko na poparcie 137 deputowanych swojej centroprawicowej Partii Ludowej (PP), 32 liberałów z ugrupowania Ciudadanos oraz jednej posłanki z małej konserwatywnej Koalicji Kanaryjskiej (koalicja kilku partii z Wysp Kanaryjskich).

Jeśli w środę Rajoy przegra głosowanie, to będzie miał drugą szansę w piątek. W tym drugim głosowaniu wymagana będzie zwykła większość, a deputowani będą mogli wstrzymać się od głosu. Aby Rajoy przetrwał to głosowanie, od głosu musiałoby wstrzymać się 11 posłów. Jednak wszystko wskazuje na to, że żadna z partii nie jest gotowa na taki krok.

Gdyby także w drugim głosowaniu Rajoyowi nie udało się uzyskać wymaganego poparcia, w ciągu dwóch miesięcy będzie mógł zostać zaproponowany inny kandydat. Jeśli w tym czasie żaden z nich nie otrzyma poparcia parlamentu, 31 października obie izby zostaną rozwiązane, a wybory odbędą się najpewniej 25 grudnia.

Aby zdobyć większość i sformować rząd, Rajoy potrzebuje pomocy Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE). W ostatnich wyborach z czerwca br. i poprzednich z grudnia ub.r. PSOE uplasowała się na drugiej pozycji i ma obecnie 85 mandatów.

Podczas środowej debaty przewodniczący socjalistów Sanchez skrytykował rządy PP. Oświadczył, że jego formacja nie mogłaby poprzeć tych, których obarcza winą za wysokie bezrobocie, korupcję polityczną i niedawne cięcia w służbie zdrowia i oświacie. "Problem polega na tym, że nie jest pan człowiekiem godnym zaufania" - zwrócił się Sanchez do Rajoya.

"Hiszpania potrzebuje rządu, ale nie złego rządu" - ocenił. "Powiem to wprost - dla dobra Hiszpanii (...) socjaliści zagłosują przeciwko pana kandydaturze" - podkreślił.

Rajoy, który od wyborów z grudnia ub.r. kieruje tymczasowym rządem, we wtorek otworzył debatę i podkreślał, że jego kraj pilnie potrzebuje rządu.

W środę ostrzegł Sancheza, że może zapisać się w historii jako ten, kto "sprawił, że konieczne były trzecie wybory" w ciągu zaledwie roku.

"Biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej się znaleźliśmy - po dwukrotnych wyborach i w związku z ryzykiem trzeciego głosowania, na którym, jak się wydaje, panu zależy - proszę, abyście wstrzymali się od głosu" - zaapelował Rajoy do Sancheza.

Zapewnił, że w ciągu kolejnych dwóch miesięcy zamierza szukać poparcia innych partii, by uniknąć trzecich wyborów.

20 grudnia 2015 roku i 26 czerwca 2016 roku PP zdobyła najwięcej mandatów, ale o wiele za mało, by mieć większość absolutną niezbędną do samodzielnego rządzenia, co doprowadziło do trwających od miesięcy i bezowocnych negocjacji politycznych.

Jak wskazują komentatorzy, brak rządu i polityczny impas wstrzymują inwestycje w Hiszpanii i mogą wkrótce zacząć zagrażać ożywieniu gospodarczemu.

Teoretycznie Rajoy może liczyć na to, że po zaplanowanych na 25 września wyborach regionalnych w Kraju Basków uda mu się zdobyć dodatkowe głosy deputowanych. Jeśli w tych wyborach Baskijska Partia Nacjonalistyczna (PNV) straci większość absolutną, może potrzebować poparcia PP, aby pozostać u władzy w stolicy regionu, Vitorii. Rajoy w zamian może domagać się poparcia pięciu deputowanych PNV w Kongresie Deputowanych. Media zauważają jednocześnie, że już napięte stosunki miedzy partiami jeszcze bardziej pogorszyły się we wtorek, gdy Rajoy skrytykował nacjonalistyczne formacje.

Zgodnie z prawem wyborczym kolejne wybory do parlamentu w Madrycie wypadałyby w Boże Narodzenie. Jednak socjaliści przygotowują poprawkę mającą na celu skrócenie kampanii wyborczej i przeprowadzenie głosowania 18 grudnia. Propozycja ta już zdobyła poparcie Ciudadanos i lewicowej partii Podemos. Według agencji AFP świadczy to o tym, że wszystkie ugrupowania zdają sobie sprawę, że konieczny będzie powrót do urn.(PAP)