Gmina nie powinna ponosić odpowiedzialności za interwencję w takiej sprawie. Tak brzmi najnowsze stanowisko Ministerstwa Klimatu i Środowiska przygotowane na prośbę DGP. Nie uzyskaliśmy jednak odpowiedzi, kto w takiej sytuacji bezpośrednio ponosi odpowiedzialność.
Gmina na ratunek
Od kilku miesięcy włodarze gminy Purda w woj. warmińsko–mazurskim próbują ustalić, kto rzeczywiście odpowiada za poszczególne działania w tego typu sytuacjach. We wrześniu tego roku na terenie tej właśnie gminy ok. godz. 22 doszło do potrącenia przez samochód jelenia. Sprawca poinformował policję. Po zabezpieczeniu miejsca wypadku patrol przekazał informację do regionalnego centrum bezpieczeństwa (RCB). Dyżurny RCB zgodnie z przyjętą procedurą podjął próbę skontaktowania się z władzami gminy. Nie udało mu się uzyskać połączenia (o tej porze nikt w urzędzie gminy nie pracuje ani nie pełni dyżuru dla tego typu zdarzeń). Sprawa stawała się coraz bardziej problematyczna, bo policjantom nie udało się uzyskać kontaktu z osobami mającymi uprawnienia do odstrzału zwierzyny, a stan jelenia wskazywał, że zwierzę cierpi. Funkcjonariusz podjął decyzję o skróceniu zwierzęciu cierpienia i dobił je. Policja poinformowała dyżurnego RCB o zaistniałym zdarzeniu.
– To wydarzenie ilustruje niejako sytuację, w której znajduje się większość samorządów. Policja oczekuje, że w przypadku kolizji drogowej z dużym zwierzęciem będzie mieć wsparcie ze strony wykwalifikowanej służby weterynaryjnej. Rzeczywiście policjanci nie przechodzili szkoleń w zakresie „uboju zwierząt z użyciem broni krótkiej”, a tylko taką dysponuje patrol. Uśmiercenie może nastąpić przez podanie środka usypiającego przez lekarza weterynarii albo przez zastrzelenie przez osobę uprawnioną do użycia broni palnej – wyjaśnia Marek Reda, zastępca wójta gminy Purda i były wieloletni dyrektor generalny Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie.
– Rodzą się tutaj liczne wątpliwości. Policjanci nie chcą podejmować takich decyzji, a często i ich przełożeni mają uzasadnione obiekcje. Kaliber broni krótkiej, będącej na wyposażeniu funkcjonariuszy, to najczęściej broń 9 mm. Taki kaliber, jak mówią myśliwi, nie powali dużego zwierzęcia (może je tylko bardziej rozjuszyć), a takie są jelenie, łosie czy dziki. Przy strzale do rannego zwierzęcia leżącego na asfalcie dochodzi jeszcze ryzyko rykoszetowania pocisku. Półpłaszczowa amunicja myśliwska nie rykoszetuje, ale taką drogówka nie dysponuje. Specjalistyczne pneumatyczne karabinki mogą być wykorzystane tylko przez wykwalifikowany personel. Samo podejście z pistoletem do rannego zwierzęcia jest niezwykle niebezpieczne. Tak naprawdę powinni to robić ludzie uzbrojeni w broń myśliwską lub specjalistyczną ze środkiem usypiającym – dodaje.
(Nie) chcą strzelać
To, że policja niechętnie podejmuje się strzelania do rannych zwierząt, zostało zauważone przez resort środowiska już ponad dekadę temu. Zajęte w 2013 r. przez ministerstwo stanowisko co do tego, jak postępować z dziką zwierzyną, nie rozwiewa wszystkich wątpliwości. Wtedy departament prawny resortu, odnosząc się do sytuacji wypadku komunikacyjnego, w którym zostało ranne zwierzę, wskazywał na art. 25 ustawy z 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1580). Wynika z niego, że prowadzący pojazd mechaniczny, który potrącił zwierzę, jest zobowiązany, w miarę możliwości, zapewnić mu stosowną pomoc lub zawiadomić służby. Zaliczają się do nich: lekarz weterynarii, członek Polskiego Związku Łowieckiego, inspektor organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, funkcjonariusz policji, Straży Ochrony Kolei, straży gminnej, Straży Granicznej, pracownik Służby Leśnej lub Służby Parków Narodowych, strażnik Państwowej Straży Łowieckiej (PZŁ), strażnik łowiecki lub strażnik Państwowej Straży Rybackiej.
Przepis nie precyzuje roli gmin w takich sprawach. W tym zakresie nie nastąpiły żadne zmiany legislacyjne. Tymczasem propozycji ze strony lokalnych włodarzy jest wiele.
Samorządowcy, którzy byli w podobnej sytuacji, wskazują np., że rozwiązaniem było zobowiązanie do interwencji funkcjonariusza Państwowej Straży Łowieckiej pełniącego całodobowy dyżur.
– Niestety te formacje są nieliczne, a w kilku województwach nie ma ich wcale – zauważa Marek Reda. – Rzeczywiście żaden przepis nie nakłada na samorząd gminny obowiązku współudziału w opisanej interwencji. Praktyka pokazuje, że jednak część centrów powiadamiania ratunkowego traktuje gminę jak podmiot zobowiązany do zapewnienia interwencji czy wsparcia w przypadkach zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt dzikich – wskazuje samorządowiec.
Służby, a nie urząd
Warto przy tej okazji przywołać również wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach z 8 stycznia 2016 r. (sygn. akt II SA/Gl 740/15), który określa odpowiedzialność podmiotów w razie zdarzenia związanego z wypadkiem komunikacyjnym z udziałem zwierząt. Ten orzekł, że art. 33 ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt zawiera nie tylko katalog służb w rozumieniu art. 25, lecz także wskazuje np. na organizację społeczną, której celem jest ochrona zwierząt. Ta jednak realizuje swe zadania w zakresie wynikającym ze statutu. Zatem wskazane obowiązki podjęcia czynności w celu udzielenia pomocy zwierzęciu w związku z zawiadomieniem o zdarzeniu drogowym spoczywają jedynie na wskazanych w tym przepisie służbach, nie na podmiotach, które służbami nie są, a znalazły się w katalogu z art. 33 ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt.
Z kolei z dokumentu wewnętrznego określającego zasady postępowania, który został przesłany przez RCB do gminy kwestionującej zasadność swojego udziału w całym tym zdarzeniu komunikacyjnym, wynika, wbrew stanowisku resortu środowiska, udział gminy w podobnych sytuacjach. Chodzi o opracowane przez powiatowego lekarza weterynarii w Olsztynie zasady reagowania – informacje o sposobie reagowania oraz zakresie kompetencji w przypadku zdarzeń z udziałem zwierząt dziko żyjących, agresywnych, bezpańskich lub uczestniczących w wypadkach drogowych. Z tego dokumentu, który nie jest jednak źródłem prawa, wynika, że gmina powinna być zaangażowana w całą akcję związaną z rannym zwierzęciem. Wskazuje on, że obowiązek usunięcia zwierzęcia z drogi ma spoczywać nie tylko na służbach zarządcy drogi, lecz także na gminie.
Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich przyznaje, że zna problem i uważa, że te kwestie powinny zostać co najmniej doprecyzowane. Według niego nie może być tak, że na wszystkie sytuacje i zdarzenia lekiem ma być urząd gminy, powiatu czy miasta. Samorządowcy zawsze mogą w takim przypadku wskazywać, że w opisanej sytuacji nie są uprawnionym organem, ale to nie jest rozwiązanie przy braku odpowiednich osób i broni do odstrzelenia cierpiącego zwierzęcia.
– Jako stronie samorządowej udało nam się doprosić do składu zespołu ds. reformy łowiectwa, który jest prowadzony z udziałem Mikołaja Dorożały, wiceministra klimatu i środowiska. Chcemy tam, przy okazji innych zmian, uregulować zasady dotyczące m.in. odpowiedzialności za potrącenia zwierząt wskutek wypadków komunikacyjnych. Nie powinno się w to angażować samorządów, a właśnie odpowiednie koła łowieckie – postuluje Marek Wójcik. ©℗
Samorządy domagają się uregulowania zasad dotyczących udziału gmin w przypadku potrącenia zwierzęcia w wypadku komunikacyjnym