Przyszły rok upłynie w Rosji pod znakiem rekordowych wydatków na wojnę, a mimo to deficyt budżetowy zostanie utrzymany na symbolicznym poziomie

Podpisany przez Władimira Putina budżet na przyszły rok pozwoli Moskwie na kontynuowanie wojny napastniczej z Ukrainą na dotychczasowym poziomie intensywności – ocenił estoński wywiad wojskowy specjalizujący się w kierunku rosyjskim. Potwierdza to ocenę Waszyngtonu, że Kreml zamierza prowadzić działania wojenne co najmniej do wyborów w Stanach Zjednoczonych, które odbędą się w listopadzie 2024 r.

Rekordowe wydatki Kremla

Rosyjski budżet przewiduje rekordowe wydatki, większe od tegorocznych o 26 proc. Z kolei dochody mają wzrosnąć o 22 proc., co kierowany przez ekonomistę banku CentroKriedit Jewgienija Suworowa kanał MMI, ze względu na hurraoptymizm, określił mianem „artystycznego rysunku pod zadania strategiczne”. Władze, półgłosem przyznając, że ta część budżetu może nie zostać zrealizowana, zapowiadają możliwość podwyższenia podatków. To zarazem pierwszy raz w historii Federacji Rosyjskiej, gdy na wojsko pójdzie więcej pieniędzy niż na politykę społeczną. Deficyt ma wynieść 1,4 proc. PKB.

– Już w tym roku Rosja zwiększyła wydatki wojenne o jakieś 100 proc., a budżet obronny FR, zwiększony do 100 mld euro, stanowi mniej więcej trzecią część wydatków rządowych. W 2024 r. wydatki te pozostaną na podobnym poziomie 100 mld euro, a w latach 2025–2026 nieznacznie się zmniejszą – mówił na piątkowej konferencji prasowej płk Ants Kiviselg, dyrektor estońskiego wywiadu wojskowego.

To pozwoli na prowadzenie wojny z obecną intensywnością, ale będzie to kosztować znaczące obniżenie poziomu usług i życia rosyjskiego społeczeństwa – dodał pułkownik. Pod wpływem niepowodzenia jesiennej kontrofensywy władze w Kijowie zdecydowały już o skupieniu się na obronie przed rosyjskimi działaniami zaczepnymi, o czym powiadomił prezydent Wołodymyr Zełenski. – Sądzę, że Putin nie zgodzi się na pokój, zanim nie zobaczy wyników naszych wyborów – komentował niedawno w rozmowie z Reutersem wysoko postawiony amerykański urzędnik. Rosyjska propaganda trzyma kciuki za sukces eksprezydenta Donalda Trumpa.

Budżet Rosji

Zgodnie z budżetem Rosja wyda na wojsko 10,7 bln rubli (475 mld zł), czyli 29 proc. budżetu, a na politykę socjalną – 7,5 bln rubli (330 mld zł), przy czym – jak zauważył portal Meduza.io – w tej ostatniej także ukryto część wydatków wojennych, choćby wydatki na Fundusz Obrońców Ojczyzny, który z kolei ma finansować „socjalną adaptację uczestników wojny”, ich leczenie i rehabilitację.

Kreml nie kryje swoich priorytetów. – W strukturze budżetu widać, że główny nacisk kładzie się na zagwarantowanie zwycięstwa: na armię, potencjał obronny, żołnierzy, wszystko, co niezbędne dla frontu. To niemałe obciążenie dla budżetu, ale stanowi nasz niepodważalny priorytet – zapowiadał jeszcze we wrześniu minister finansów Anton Siłuanow. Część wydatków pozawojennych też jest zresztą związana z wojną. Setki miliardów rubli pójdą choćby na integrację nielegalnie anektowanych terenów Ukrainy. Na podwyżki mogą liczyć przedstawiciele struktur siłowych, co uchwalono na etapie prac parlamentarnych. Policję i bezpiekę czeka w 2024 r. zadanie sprawnego przeprowadzenia wyboru Putina na kolejną kadencję prezydencką.

Zmiany w polityce Rosji

„Można się spodziewać, że po wyborach prezydenckich w marcu 2024 r. rząd będzie chciał wprowadzić zmiany do swojej polityki. Przykładowo od lipca 2024 r. ma zostać wycofany program dofinansowania kredytów hipotecznych, będący w ostatnich latach kołem zamachowym budownictwa. Na przyszły rok zapowiedziano także znaczną podwyżkę (o 10 proc.) taryf komunalno-mieszkaniowych i opłat za dostawy gazu do gospodarstw domowych (90 proc. dodatkowych dochodów z tego tytułu ma trafić bezpośrednio do budżetu)” – napisała analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich Iwona Wiśniewska.

„Należy również oczekiwać dalszego wzrostu opodatkowania biznesu. Po wyborach Kreml najpewniej zaniecha też obrony wartości rubla, pozwalając, aby to rynek regulował jego cenę. Aktualnie bank centralny – głównie ze względów propagandowych – stara się bronić rodzimą walutę przed przekroczeniem psychologicznej bariery 100 rubli za dolara” – czytamy.

Na razie Moskwa może sobie pozwolić na zwiększenie wydatków ze względu na splot kilku czynników: dziurawe sankcje, profesjonalne działania banku centralnego, spadek wartości waluty narodowej prowadzący do wzrostu dochodów z eksportu w ekwiwalencie rublowym i wzrost nadziei na osłabienie amerykańskiego wsparcia dla Ukrainy.

Już dziś Waszyngton poza nią zajmuje się wojną Izraela z Hamasem, w Ameryce Płd. nabrzmiewa spór terytorialny Wenezueli z Gujaną (pisaliśmy o nim we wczorajszym wydaniu DGP), a w samych USA w siłę rośnie Donald Trump, niechętny kontynuowaniu wsparcia dla Kijowa. Republikanie coraz częściej blokują też w Kongresie kolejną pomoc dla Ukrainy. Symbolem nowych nadziei dla Moskwy może być dzisiejsza wizyta Putina w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Arabii Saudyjskiej oraz jego jutrzejsze spotkanie w Moskwie z prezydentem Iranu. Odkąd Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz jego aresztowania, Putin odbył trzy wizyty zagraniczne: do Kirgistanu, Chin i Kazachstanu. Ani Abu Zabi, ani Rijad nie ratyfikowały jednak statutu rzymskiego i nie muszą stosować się do nakazów MTK. ©℗