Francja rozszerzyła uprawnienia służbom specjalnym na długo przed pojawieniem się dżihadystów. Dziś zwiększa w nich liczbę etatów i budżety. Stawia też na inwigilację. Podobny trend dotyczy Wielkiej Brytanii i Niemiec
Ataki terrorystyczne w Paryżu wznowiły dyskusję na temat konieczności zaostrzenia prawa oraz o tym, gdzie powinna przebiegać granica między bezpieczeństwem a swobodami obywatelskimi. Ale nie jest tak, że państwa europejskie nowelizują przepisy antyterrorystyczne dopiero po tragedii. Ironią losu jest fakt, że krajem, którego służby przez lata uchodziły za bardzo skuteczne, który do zwiększania ich uprawnień zabrał się najwcześniej, była właśnie Francja. Stało się tak po dwóch falach zamachów terrorystycznych, które miały miejsce w Paryżu w 1980 i 1986 r. Na mocy przyjętych wtedy przepisów utworzono przy ministerstwie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości specjalne komórki umożliwiające wymianę informacji pomiędzy służbami. W 1986 r. dochodzenia w sprawie terroryzmu scentralizowano w ramach jednego wydziału paryskiego sądu, gdzie oddelegowano do tych zadań grupę sędziów śledczych (juge d’instruction). – To doprowadziło do powstania grupy ekspertów od terroryzmu, których trudno byłoby wyszkolić w ramach zwykłych struktur. W ramach jednostki niektórzy z nich zaczęli specjalizować się w konkretnych typach terroryzmu, np. separatystycznym – pisał w 2003 r. w analizie francuskich działań antyterrorystycznych Jeremy Shapiro dla amerykańskiego think tanku Brookings Institution. Dodatkowym ułatwieniem był fakt, że w ramach dochodzeń sędziowie śledczy mogli wykorzystywać pracę funkcjonariuszy wywiadu wewnętrznego DST, który wówczas wchodził w skład struktur policyjnych.
W efekcie francuskie służby uznawano za skuteczne w wychwytywaniu zagrożeń terrorystycznych. To głównie dzięki ich informacjom udało się w 1999 r. zatrzymać na granicy amerykańsko-kanadyjskiej Algierczyka Ahmeda Ressama, który jechał samochodem pełnym ładunków wybuchowych i planował przeprowadzenie zamachu na lotnisku w Los Angeles. Ze względu na skuteczność francuskiego systemu, kiedy Amerykanie po 11 września 2001 r. chcieli otworzyć w Europie biuro wymiany informacji o terrorystach, na jego lokalizację wybrali Paryż.
Impulsem do dalszego zwiększenia uprawnień służb specjalnych stał się styczniowy atak na redakcję tygodnika „Charlie Hebdo”. Uchwalona kilka tygodni temu przez francuski parlament ustawa jest inspirowana przyjętym po 11 września 2001 r. amerykańskim Patriot Act. Najważniejszy jej zapis to możliwość dokonywania przeszukań bez nakazu sądowego w miejscach zamieszkania osób podejrzanych o działalność terrorystyczną i instalowania – bez nakazu – podsłuchów, urządzeń do nagrywania wideo i keyloggerów, czyli mechanizmów rejestrujących poszczególne naciśnięcia klawisza w komputerach osobistych.
Ustawa obliguje także operatorów telekomunikacyjnych do instalacji czarnych skrzynek, czyli urządzeń służących do filtrowania całej komunikacji elektronicznej przechodzącej przez sieć danej firmy. Umożliwiają zbieranie metadanych, np. informacji o godzinie połączenia telefonicznego czy nadawcy i adresata poczty. W razie potrzeby służą do przechwytywania komunikacji elektronicznej osób podejrzanych. Służby mogą też korzystać z urządzeń imitujących stacje bazowe sieci komórkowych celem lokalizacji telefonów komórkowych.
Natomiast 28 października francuski parlament przegłosował ustawę zezwalającą wywiadowi na zbieranie wszelkiej komunikacji elektronicznej z zagranicą oraz przewidującą bardzo długie okresy przechowywania danych – nawet bez ograniczeń – w przypadku informacji odnoszących się do cyberataków.
Wielka Brytania też zaczęła zmieniać prawo, zanim rozpoczęła się globalna wojna z terroryzmem. Wcześniej ustawy w tym zakresie były dostosowane do sytuacji w Irlandii Północnej. Dopiero przyjęta w 2000 r. pierwsza ustawa antyterrorystyczna (Terrorism Act 2000) definiowała pojęcie terroryzmu, rozszerzała listę ugrupowań terrorystycznych poza północnoirlandzkie bojówki, dawała policji prawo do zatrzymywania podejrzanych na siedem dni oraz rozszerzała możliwość przeszukiwania osób i pojazdów. Następną ustawę przyjęto w dwa miesiące po zamachach z 11 września 2001 r. Nie dotyczyła tylko terroryzmu, lecz wszelkich spraw związanych z bezpieczeństwem kraju i była krytykowana jako nadmiernie restrykcyjna. Jej najważniejszym zapisem była możliwość bezterminowego przetrzymywania cudzoziemców podejrzanych o terroryzm. Dwa lata później siedmiodniowy okres, na który policja może zatrzymywać podejrzanych, wydłużono do 14 dni.
Kolejne zaostrzenie prawa Wielka Brytania wprowadziła po zamachach w Londynie w lipcu 2005 r. Przyjęta w następnym roku ustawa wprowadzała szereg przestępstw, jak zachęcanie do terroryzmu, gloryfikowanie go, przygotowywanie aktów terroru, szkolenie terrorystów, przebywanie w obozach szkoleniowych, produkcja i posiadanie materiałów radioaktywnych. Za niektóre z nich wprowadzono karę dożywotniego więzienia. Rządowi nie udało się przeforsować wydłużenia okresu, na jaki podejrzany o terroryzm może być przetrzymywany bez postawienia zarzutów, do 90 dni i musiał się zadowolić 28-dniowym okresem. Dwa lata później rząd próbował – też bez powodzenia – wydłużyć ten okres do 42 dni. Tamta ustawa znosiła za to zakaz dalszego przesłuchiwania podejrzanych po postawieniu im zarzutów, wydłużała wyroki za terroryzm i wprowadzała rejestr i monitorowanie osób skazanych za terroryzm (podobny do rejestru przestępców seksualnych).
W Niemczech prawo antyterrorystyczne zaostrzono po zamachach z 11 września. Dotychczasowe ustawy pochodziły z połowy lat 70. i wymierzone były w rodzime skrajnie lewicowe i prawicowe bojówki. Przyjęta pod koniec 2001 r. ustawa rozszerzała uprawnienia służb specjalnych, dając im m.in. prawo do żądania informacji o podejrzanych o terroryzm od banków, linii lotniczych czy telekomów. Co budziło kontrowersje, szczególnie że w Niemczech nie doszło do żadnego zamachu zorganizowanego przez islamistów. Równie kontrowersyjna była przyjęta w 2005 r. ustawa o bezpieczeństwie w ruchu lotniczym, która wśród różnych innych postanowień przewidywała m.in. możliwość zestrzelenia porwanego samolotu. Ten fragment został jednak w następnym roku unieważniony przez trybunał konstytucyjny.