Dziś w Kijowie pojawią się pierwsze patrole policji. Na razie będą one działać równolegle z milicją. Policjanci mają być lepiej wyposażeni oraz wyszkoleni od milicjantów.

Reformą kierowała była wiceminister spraw wewnętrznych Gruzji Eka Zguladze, która wcześniej podobne zmiany wprowadzała u siebie w kraju. Funkcjonariusze mają mieć też kilkukrotnie wyższe niż zwykli milicjanci pensje, sięgające 10 tysięcy hrywien, czyli około 1800 złotych. Ma to być recepta na korupcję. Policjanci zapewniają, że nie mają zamiaru brać łapówek.

Wśród dwóch tysięcy nowych funkcjonariuszy w Kijowie jest tylko 38 byłych milicjantów. Większość dawnych pracowników MSW nie była w stanie zdać egzaminów i testów opartych na zachodnich standardach.

Jeżeli eksperyment w Kijowie powiedzie się, niedługo podobne patrole wyjdą na ulice Lwowa i Odessy, a później także Mikołajowa oraz innych ukraińskich miast.
Ukraińska milicja ma fatalną opinię w społeczeństwie i jest postrzegana, jako organ skorumpowany, w którym kupuje się stanowiska, aby później czerpać zyski z łapówek.

Według sondażu Centrum Razumkowa z marca tego roku, milicji nie ufa niemal 70% obywateli.