Rok temu na Krymie odbyło się zorganizowane przez separatystów referendum w sprawie dołączenia półwyspu do Rosji. Dotąd jego wyniki, jak i późniejsza aneksja nie zostały uznane przez wspólnotę międzynarodową.

Po zwycięstwie rewolucji godności na Ukrainie pod koniec lutego zeszłego roku, wspierane przez Moskwę i jej wojskowych krymskie władze ogłosiły niepodległość półwyspu. Jej potwierdzeniem miało być referendum 15 marca. Przy frekwencji, która - według oficjalnych danych - miała wynosić 84%, prawie 97% głosujących miało się opowiedzieć za przyłączeniem Krymu do Rosji. Referendum było zorganizowane w rekordowym czasie, przebiegło z licznymi naruszeniami: można było głosować kilkukrotnie, a swoje głosy mogli oddać nawet obywatele Rosji. Władze w Kijowie zwracały wówczas uwagę, że władze Autonomii Krymskiej nie mają prawa przeprowadzać referendum dotyczącego zmiany granic Ukrainy. Mogą organizować lokalne referenda, ale dotyczące tylko spraw wewnętrznych autonomii.

Następstwem referendum była aneksja Krymu przez Rosję, która nastąpiła oficjalnie 18 marca, gdy podpisano w Moskwie odpowiednią umowę. Nie uznały tego, ani Ukraina, ani Zachód.