Szef ukraińskiej dyplomacji sugeruje, że Rosjanie mogą podjąć próbę budowy mostu lądowego na Krym. Jeśli jego prognozy się potwierdzą, USA i NATO nie unikną odpowiedzi na pytanie, które w tym konflikcie wisi od dawna: czy, a jeśli tak, to w co dozbroić Ukrainę? Analitycy Atlantic Council i Brookings Institution w opublikowanym wczoraj raporcie pt. „Jak zachować niepodległość Ukrainy” wymieniają konieczne rodzaje uzbrojenia. Lektura pozwala się zorientować, jak w ramach NATO mogłaby wyglądać rola Polski. Na liście rekomendacyjnej na pierwszym miejscu są systemy obrony powietrznej, której Polska praktycznie nie ma. Dalej mowa jest o dronach, które właśnie kupujemy. Kolejne są środki do walki z dronami, których też nie możemy zaoferować. Nie wydaje się również, byśmy byli w stanie przekazać kodowaną łączność specjalną. Z tym u siebie mamy pewne problemy. Zostaje opcja dostarczenia wozów humvee, części zamiennych, wsparcia medycznego i zestawów przeciwczołgowych, słynnych fagotów, o które według WikiLeaks mieli nas prosić Gruzini w 2008 r. Przy tym wszystkim pozostaje jeszcze jeden problem. Aby Polska – trzymajmy się klasycznej terminologii Lend-Lease Act – cokolwiek sprzedała/przeniosła własność/pożyczyła/wydzierżawiła Ukrainie, ze strony Kijowa musi zostać zgłoszone zapotrzebowanie na ten sprzęt. Tego, jak przekonują nasi rozmówcy w polskim rządzie, jak do tej pory nie było.