Zaufanie, jakie Francja i Niemcy okazują Kremlowi, może być dla nas powodem do niepokoju - uważa europeistka Katarzyna Pisarska. Dziś w Berlinie spotykają się przedstawiciele ministerstw spraw zagranicznych Niemiec, Francji, Rosji i Ukrainy. Celem rozmów jest szukanie sposobów na rozwiązanie konfliktu w regionach opanowanych przez separatystów.

Katarzyna Pisarska jest sceptyczna wobec stanowisk Francji i Niemiec, próbujących wziąć na siebie ciężar mediacji - w momencie, gdy strona rosyjska pokazała ostatnio, że nie jest zainteresowana ani respektowaniem porozumień z Mińska, ani ustabilizowaniem sytuacji. Cele obu stron są po prostu zupełnie inne: Europa i Ukraina chcą stabilizacji, a Rosji zależy na długotrwałym zdestabilizowaniu regionu, uniemożliwieniu ukraińskich reform, a także pokrzyżowaniu planów związanych z integracją z Unią Europejską czy NATO. Dlatego też trudno oczekiwać, by rozmowy przyniosły oczekiwane rezultaty.

Komentatorka nazywa też "smutnym" fakt, że Francuzi i Niemcy, mimo wszystkich rozczarowań z zeszłego roku, wciąż tego nie rozumieją, a wypowiedzi prezydenta Francoisa Hollande'a, który uspokaja opinię publiczną, powołując się na obietnice Władimira Putina, uważa za śmieszne i godne "naiwnego dziecka".

Według rosyjskiej agencji RIA Nowosti, na spotkaniu ma zostać omówiona między innymi realizacja porozumień mińskich. Ma też zostać poruszona sprawa planowanego szczytu w stolicy Kazachstanu Astanie, w którym mogą wziąć udział prezydenci Rosji, Ukrainy i Francji oraz kanclerz Niemiec. Jeśli dzisiejsze spotkanie będzie owocne, to wkrótce może dojść do kolejnego, tym razem na szczeblu szefów dyplomacji.