PO dostanie 9. marszałków województw, Ludowcy zaś 5. PiS porządzi samodzielnie tylko na Podkarpaciu. I będzie zarządzał najmniejszą kwotą pieniędzy
Zaraz po tym, jak PKW ostatecznie doliczyła się wyników w wyborach samorządowych, partie rozpoczęły walkę o władzę w województwach. Od jej rezultatów zależy kształt polityki regionalnej na kolejne lata.
PiS będzie miał wpływ na Regionalny Program Operacyjny na Podkarpaciu wart 2,1 mld euro. Z kolei programy dla województw, w których będzie rządziła PO i PSL, to łącznie niemal 29 mld euro – województwa, gdzie marszałka będzie miała PO, wydadzą 17,9 mld euro, a te, gdzie będzie marszałek z PSL – 8,8 mld. Do województwa łódzkiego, w którym obie partie koalicyjne uzyskały taką samą liczbę mandatów, ma trafić 2,2 mld euro.
Choć pod kątem liczby zdobytych mandatów partia Jarosława Kaczyńskiego zdystansowała Platformę Obywatelską aż w siedmiu województwach: lubelskim, łódzkim, małopolskim, mazowieckim, podlaskim, świętokrzyskim i podkarpackim, to realną władzę zdobędzie tylko w ostatnim z nich (zyskując 19 miejsc w 33-osobowych sejmiku).
W pozostałych województwach PiS zostanie zepchnięty do narożnika przez koalicję PO-PSL. Wyjątkiem może być woj. śląskie. Tam w 45-osobowym sejmiku PO-PSL zdobyły łącznie 22 mandaty. Do bezwzględnej większości brakuje więc jednego radnego. Koalicja szuka wsparcia albo u lewicy (KWW SLD Lewica Razem zdobył 3 mandaty), albo w Ruchu Autonomii Śląska (4 mandaty), czyli u dotychczasowego koalicjanta. – To decyzja śląskiej PO – zastrzega pełniący obowiązki sekretarza generalnego partii minister sportu Andrzej Biernat. Władze partii mogą wkroczyć, gdyby był kłopot z wyłonieniem koalicjanta.
Jak pisaliśmy na stronie Dziennik.pl, obie partie wstępnie ustaliły między sobą, że marszałek w danym regionie będzie pochodził z tej partii koalicyjnej, która zdobędzie więcej mandatów. To oznacza, że PO wystawi swoich kandydatów w województwach: dolnośląskim, kujawsko-pomorskim, lubuskim, małopolskim, opolskim, pomorskim, wielkopolskim, zachodniopomorskim i śląskim.
Ciekawie wygląda sytuacja w woj. łódzkim. Tam Platforma i ludowcy uzyskali równo po 10 mandatów (PiS 12). – Szukać można różnych rozwiązań. Bardziej miarodajne jest branie pod uwagę, kto ma procentowo większe poparcie w regionie niż liczbę mandatów – uważa Adam Struzik z PSL, bo wyborczy wynik w tym przypadku premiowałby ludowców. Ale chrapkę na marszałka ma także PO. Sekretarz generalny Platformy i minister sportu Andrzej Biernat mówi, że rozmowy na ten temat będą się toczyły.
Sprawą sporną może być też podział funkcji w pięcioosobowych zarządach województw. – Zwycięzca powinien wziąć np. stanowisko marszałka i wicemarszałka, a pozostałe trzy miejsca w zarządzie koalicjant z drugim wynikiem – twierdzi Adam Struzik, marszałek Mazowsza i wiceprzewodniczący Rady Naczelnej PSL. Ale PO myśli raczej o tym, by zwycięzca miał trzy fotele w zarządzie, a drugie ugrupowanie dwa, choć to może być przedmiotem negocjacji w odniesieniu do poszczególnych województw.
Po zawiązaniu koalicji w poszczególnych sejmikach PO i PSL wezmą się za wskazywanie kandydatów na marszałków. – Najpierw musi zostać doprecyzowane porozumienie na poziomie ogólnopolskim, potem będą możliwe przymiarki personalne, to jest w gestii regionalnych władz PO – wyjaśnia szef sztabu wyborczego PO Robert Tyszkiewicz.
Spora część nominatów PO to jednak dotychczasowi marszałkowie. Podobnie będzie w przypadku PSL, tu także decyzje o kandydatach mają podejmować zarządy wojewódzkie partii, ale sporo już wiadomo. W trzech województwach, gdzie PSL rządził do tej pory, pewniakami są obecni marszałkowie. Na Mazowszu to Adam Struzik, w Świętokrzyskiem Adam Jarubas, a w Lubelskiem Sławomir Sosnowski. Z kolei w Warmińsko-Mazurskiem, gdzie ludowcy wygrali wybory, w grę wchodzą dwie kandydatury: Urszula Pacławska, obecna wiceminister Skarbu Państwa, oraz Piotr Żuchowski, wiceminister kultury. Nie wiadomo na razie, kto zostanie marszałkiem w województwach podlaskim i łódzkim, jeśli potwierdzi się, że także tam będą decydowali ludowcy.