Także związkowcy ponoszą odpowiedzialność za nieprawidłowości w kopalniach - sugeruje wicepremier Janusz Piechociński. W radiowej Trójce przekonywał, że Polska ma dobre procedury w górnictwie, jednak nie są one przestrzegane.

Gość Salonu Politycznego Trójki uważa, że odpowiedzialność za to ponoszą także kopalniane związki, a nie wyłącznie dyrektorzy zakładów. Tym bardziej, że polskie górnictwo węgla kamiennego jest "wysoko uzwiązkowione". "Oni są tam na dole także współtwórcami tego czy wydobycie odbywa się bezpiecznie, czy dla efektywności ekonomicznej przymyka się oko i łamie się procedury, prawo czy racjonalność ludzką." Zdaniem Piechocińskiego, to sugeruje, że również po stronie związkowców było przyzwolenie "na coś, na co nie mogło być przyzwolenia".

Minister gospodarki nie wykluczył też, że górnictwo czekają ważne strukturalne zmiany. Rząd będzie koncentrował się raczej na przesunięciu sił i środków na te przynoszące zysk. A takie są na przykład na Lubelszczyźnie. Minister tłumaczy, że nie zamyka kopalni, które przynoszą zysk, takiej jak na przykład Bogdanka koło Lublina.

Piechociński odnosił się między innymi do wygaszania działania kopalni Kazimierz Juliusz w Sosnowcu. Jak podkreślił, potrwa to długo, ponieważ nie jest to tak prosty proces jak na przykład "zamknięcie budki z piwem".