Pierwsze w historii Afganistanu demokratyczne przekazanie władzy stało się faktem. Ashraf Ghani został zaprzysiężony na nowego prezydenta tego kraju. Teraz będzie musiał stawić czoło rebelii Talibów, z którą nie poradzili sobie Amerykanie przez 13 lat operacji wojskowej w Afganistanie.

W swoim pierwszym przemówieniu zaapelował do rebeliantów, by zgodzili się na rozmowy pokojowe z nowym rządem.

Ghani objął urząd po trwających od kilku miesięcy wewnętrznych walkach o władzę. Rozpoczęły się one po opublikowaniu wyników wyborów w kwietniu tego roku, które ONZ uznała za częściowo sfałszowane. Zarówno Ghani, jak i jego kontrkandydat Abdullah Abdullah utrzymywali, że to oni zwyciężyli w głosowaniu. Doprowadziło to do poważnego kryzysu wewnętrznego w państwie i pogorszyło perspektywy Afganistanu na przyszłość. W ostateczności, pod naciskiem Stanów Zjednoczonych i ONZ-u, obydwaj kandydaci zgodzili się na utworzenie rządu jedności narodowej, a Abdullah Abdullah zaakceptował Ghaniego jako nowego prezydenta kraju. W zamian został faktycznym szefem władzy wykonawczej.

Jeszcze przed uroczystością zaprzysiężenia w pobliżu lotniska we wschodniej części Kabulu eksplodowała przymocowana do samochodu bomba. W zamachu zginęły 4 osoby. W mieście ze względu na zagrożenie terrorystyczne rozmieszczone zostały dodatkowe oddziały policji i wojska.

Jutro władze Afganistanu mają podpisać umowę ze Stanami Zjednoczonymi, na mocy której 12,5 tysiąca amerykańskich żołnierzy zostanie w tym państwie do 2015 roku, szkoląc w tym czasie miejscową armię. Porozumienie zostało wcześniej odrzucone przez poprzedniego prezydenta Hamida Karzaja, teraz jego decyzja będzie najprawdopodobniej cofnięta.