Po raz pierwszy w sondażach opinii przed referendum niepodległościowym w Szkocji przewagę zdobyli zwolennicy oderwania się od Wielkiej Brytanii. 11 dni przed głosowaniem, w badaniu instytutu YouGov zleconym przez "Sunday Times", za niepodległością opowiedziało się 51 proc. respondentów.

Dwuprocentowa przewaga nad zwolennikami unii z Anglią mieści się w granicach błędu statystycznego, ale i tak jest to dramatyczny zwrot w porównaniu z wynikami z ostatniego półtora roku. Jeszcze miesiąc temu, obóz na TAK pozostawał o 20% w tyle. Dziś nikt nie może być pewien wyniku, a w debacie nad niepodległością górę wzięły argumenty za demokracją bezpośrednią, emancypacją wyborców i sprawiedliwością społeczną.

"Królowa Elżbieta II jest podobno "porażona" możliwością rozpadu unii" - donosi "Sunday Times".

W razie przegranej w referendum, posłowie konserwatywni są gotowi zmusić premiera Camerona do dymisji. Byłby to jednak nie tylko klęska rządu, ale i opozycji. Szkoccy wyborcy Partii Pracy, która przewodzi kampanii "Razem Lepiej", tłumnie przechodzą na pozycje niepodległościowe. Były labourzystowski premier Gordon Browna powiedział ostatnio, że rozpad Wielkiej Brytanii byłby kataklizmem dla obu stron. Ale tylko 1/3 szkockich wyborców Partii Pracy wierzy argumentom Gordona Browna i lidera kampanii "Razem Lepiej", byłego labourzystowskiego kanclerza skarbu Alistaira Darlinga.