Rosja podwyższa ceny gazu dla Ukrainy i eskaluje jej zadłużenie. Jeszcze 3 dni temu Gazprom informował, że Kijów zalega z opłatami na kwotę 1 miliarda 711 milionów dolarów. Jednak już dziś premier Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że dług wynosi 2 miliardy 200 milionów dolarów.

Skąd wzięło się dodatkowe 500 milionów dolarów zadłużenia są w stanie dociec jedynie specjaliści, którzy na bieżąco monitorowali wszystkie porozumienia gazowe Moskwy z Kijowem. Jak wyjaśniają analitycy finansowi - w grę wchodzą nie tylko ceny dostaw surowca, ale opłaty przesyłowe, tranzytowe i cła. Moskwa zgłasza również pretensje co do ilości błękitnego paliwa, zgromadzonego w ukraińskich magazynach a przeznaczonego na eksport do krajów trzecich. Dziś premier Dmitrij Miedwiediew polecił szefowi Gazpromu Aleksiejemu Millerowi, aby ustalając cenę gazu dla Ukrainy kierował się -„ogólnymi stawkami i opłatami przesyłowymi oraz celnymi, bez stosowania jakichkolwiek zniżek i preferencji”.

Taka decyzja spowodowała wzrost ceny gazu dla Ukrainy, w stosunku do obowiązującej w lutym o 217 dolarów za 1000 metrów sześciennych, a w stosunku do stawki ogłoszonej 3 dni temu 100 dolarów. W grudniu ubiegłego roku prezydent Władimir Putin polecił obniżyć cenę gazu dla Ukrainy z prawie 400 dolarów do 268.5 dolara za 1000 metrów sześciennych. Jednak po aneksji Krymu Moskwa zerwała z Kijowem wcześniejsze umowy dotyczące wszelkich zniżek i 1 kwietnia Gazprom ustalił cenę na poziomie 385.,5 dolara. Dziś podwyższył ją do 485 dolarów. Według niezależnych komentatorów nie jest to ostatnie słowo Rosji w „gazowej wojnie” z Ukrainą.

Premier Ukrainy powiedział, że nowa cena gazu, ustalona przez Rosjan na poziomie 485 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, jest "całkowicie nieakceptowalna". Arsenij Jaceniuk uważa, że Rosjanie działali w tej sprawie z pobudek politycznych. Zaznaczył, że spodziewa się kolejnych ruchów Rosjan w kwestii gazu, w tym ograniczenia podaży.