Donald Tusk nie ma szans na stanowisko przewodniczącego Komisji UE, ale być może zostanie szefem Rady Europejskiej. Premierem zostałaby wtedy prawdopodobnie wicepremier Elżbieta Bieńkowska lub szef MON Tomasz Siemoniak, a Marszałek Sejmu Ewa Kopacz stanęłaby na czele PO - donosi "Newsweek".

Jak dowiedział się "Newsweek", Europejska Partia Ludowa, do której należy Platforma Obywatelska, po majowych wyborach najprawdopodobniej będzie mogła obsadzić dwa stanowiska: szefa Komisji i przewodniczącego Rady Europejskiej zwanego prezydentem Unii.

Tusk nie ma jednak szansy - wbrew wcześniejszym doniesieniom - stanąć na czele KE, szef tej instytucji powinien bowiem znać dwa języki: angielski na poziomie profesjonalnym oraz francuski. Angielskiego premier się uczy, a francuskiego nie zna wcale.

W przypadku przewodniczącego Rady Europejskiej kryteria językowe nie są tak ścisłe, a wyłania się go w międzyrządowych konsultacjach, w których dużo do powiedzenia ma kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Co z partią i rządem?

Jeżeli Tusk faktycznie wyjedzie z Polski, wiceszefem Platformy - jak sugerują rozmówcy "Newsweeka", powołując się na status partii - najpewniej zostanie pierwsza przewodnicząca PO Marszałek Sejmu Ewa Kopacz.

Z kolei naturalną kandydatką na szefową rządu wydaje się być wicepremier Elżbieta Bieńkowska. Jednak jeden ze współpracowników Tuska zaznacza, że "Donald ma jeszcze jednego cichego kandydata" - mowa o stojącym na czele MON Tomaszu Siemoniaku. "Nieprzypadkowo Donald w grudniu wciągnął go do zarządu partii" - przekonuje "Newsweek" współpracownik premiera.