Ryszard Kukliński był najbardziej znanym podwójnym szpiegiem z czasów PRL. Lecz nie jedynym.
ikona lupy />
Andrzej Kopczyński przeszedł na drugą stronę w 1976 r. / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Michał Goleniewski nawiązał kontakt z USA w 1958 r. / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Jerzy Koryciński został podwójnym szpiegiem w 1983 r. / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Władysław Mróz uciekł na Zachód w 1959 r. / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Ryszard Widerski oddał się w amerykańskie ręce na urlopie / Dziennik Gazeta Prawna
„Tata, coś ty zrobił” – pyta ojca w zapowiedzi filmu „Jack Strong” syn Ryszarda Kuklińskiego. „Pracowałem dla obcego wywiadu” – odpiera grany przez Marcina Dorocińskiego bohater. 42 tysiące stron dokumentów dotyczących m.in. czołgów T-72 i rakiet Strzała 2, jakie pułkownik przekazał amerykańskiemu wywiadowi, uczyniły go najbardziej znanym podwójnym agentem PRL-u. Kukliński nie był jedyny. Mniej znani oficerowie służb i wojska komunistycznego, którzy przeszli na drugą stronę, żyją do dziś. Większości nie uznano za bohaterów.
W 1958 r. w trakcie pobytu za granicą kontakt z Amerykanami nawiązał ppłk Michał Goleniewski, szef wydziału VI departamentu I MSW, zajmującego się wywiadem naukowo-technicznym. Do Amerykanów zaczęły docierać listy z informacjami o polskim wywiadzie podpisane przez „Heckenschuetze”, czyli strzelca wyborowego. Szybko okazało się, że dane od snajpera są prawdziwe. Dzięki nim ujęto wielu podwójnych agentów i informatorów. Goleniewski oddał się w amerykańskie ręce, kiedy wyszło na jaw, że ma w Berlinie kochankę, co mogło stać się podstawą do usunięcia ze służby. W 1961 r. przyjechał z nią do ambasady USA taksówką. W trakcie dwóch lat przesłuchań przekazał wiele bezcennych informacji o metodach naszego wywiadu. W USA osadzono go w wiejskiej willi, a następnie w mieszkaniu na Manhattanie. Tam zaczął podawać się za cudownie ocalałego carewicza Aleksego. Zmarł w 1993 r.
Większość tych, którzy zmienili strony, mogła liczyć na hojność rządu USA
Dotkliwe dla polskiego wywiadu było przejście na drugą stronę por. Andrzeja Kopczyńskiego. Był absolwentem pierwszego rocznika, który ukończył Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadu w Starych Kiejkutach. Studiował m.in. z Gromosławem Czempińskim. Podczas stażu językowego w Niemczech zgłosił się do ośrodka dla uchodźców. Chociaż był oficerem ze zbyt krótkim stażem, żeby prowadzić własną siatkę, to przekazał na Zachód cenną wiedzę dotyczącą programu kształcenia w OKKW, a także zdekonspirował osoby, z którymi studiował. W wyniku jego działań w MSW zapadły decyzje, aby ze względów bezpieczeństwa absolwentów pierwszego rocznika z wywiadu wycofać zza granicy z obawy przed próbami werbunku. Kopczyński po upadku żelaznej kurtyny wrócił do Polski. Bez sukcesu próbował prowadzić biznes. Firmowe plany pokrzyżowali dawni znajomi z wywiadu PRL. Według relacji kolegi ze szkolenia w Kiejkutach Kopczyński o pomoc prosił nawet Czempińskiego. Ten, uznając oficera za zdrajcę, wyrzucił go z gabinetu.
Zdarzało się, że oficerowie wywiadu przechodzili na zachodnią stronę podczas urlopu. Tak było w sierpniu 1983 r. w przypadku ppłk. Jerzego Korycińskiego. Informacje od niego mogły przyczynić się do zdekonspirowania Mariana Zacharskiego. Na urlopie w amerykańskie ręce oddał się także ostatni oficer wywiadu, który przeszedł na drugą stronę – mjr Ryszard Widerski. Pracował m.in. w wydziale, na czele którego stał Czempiński. Wiedział sporo na temat systemów zabezpieczeń w placówkach dyplomatycznych, pracy rezydentur i metodach łączności. Na Zachód przekazał pewnie wiele informacji personalnych. Jak były dokładne, niech świadczy to, że do oficera polskiego wywiadu w placówce w Nigerii, który z Widerskim w centrali siedział w jednym pokoju, zgłosił się oficer CIA, podejmując próbę werbunku.
Historycy komentują, że defektorów kusił zachodni standard życia. – Dochodziły do tego kwestie ideologicznie, ale prawdopodobnie większość chciała się po prostu urządzić na Zachodzie – mówi Witold Bagieński z IPN. Większość tych, którzy zmienili strony, mogła liczyć na hojność amerykańskiego rządu i godną emeryturę na koszt podatnika z USA.