Były - Budapeszt, Bruksela i Paryż, dziś Londyn i Berlin. Premier Donald Tusk kontynuuje podróż po europejskich stolicach w poszukiwaniu rozwiązania dla Ukrainy. W ostatnich dniach apelował o jednolite stanowisko całej Unii. Z nieoficjalnych informacji Polskiego Radia wynika, że w Brukseli kreślił też czarne scenariusze.

Podczas rozmów z unijnymi politykami, premier zabiegał o koordynację działań na wypadek pogorszenia się sytuacji za naszą wschodnią granicą. Jeśli dojdzie do eskalacji konfliktu, Polska na przykład obawia się masowego napływu uchodźców z Ukrainy. Panuje przekonanie, że do destabilizacji sytuacji może dojść po igrzyskach w Soczi, bo wtedy Rosja znowu zacznie ingerować w wewnętrzne sprawy Kijowa.

Donald Tusk przygotowuje też europejskich przywódców na możliwe scenariusze, jeśli do władzy dojdzie opozycja. Z nieoficjalnych informacji Polskiego Radia wynika, że podczas spotkania z szefem Komisji Europejskiej premier mówił, że Unia musi być gotowa na wypadek kryzysu gazowego. Bo Rosja może wtedy przykręcić Ukrainie kurek z gazem, co odczują także odbiorcy w Europie.

Podczas rozmów polskiego premiera w unijnych stolicach przewijał się też temat pomocy dla Ukrainy. Tylko, że Wspólnota żadnej nowej oferty dla Kijowa nie ma. Można wprawdzie usłyszeć, że stowarzyszenie z Unią to za mało, że trzeba zaproponować Ukrainie członkostwo, ale trudno sobie wyobrazić, przynajmniej na razie, zgodę na to wszystkich europejskich stolic. Na dodatkową pomoc finansową Ukraina też nie ma co liczyć. Mówi się jedynie o unijnym wsparciu w negocjacjach z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i o pożyczkach z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.

Nieoficjalnie mówi się, że w Berlinie panuje duże zrozumienie dla naszego stanowiska w sprawie Ukrainy. Chodzi o między innymi o pomoc finansową dla tego kraju oraz ułatwienia wizowe. Ale musi być spełniony jeden warunek - koniec represji wobec protestujących na Majdanie.