W liście Marcin K. opisuje między innymi zdarzenia sprzed lat i obojętność Kościoła. Autor napisał między innymi, że list "jest krzykiem wszystkich skrzywdzonych dzieci w Polsce". Marcin K. powiedział Radiu Koszalin, że Nuncjatura Apostolska potwierdziła, że list wpłynął, został też wysłany faksem do Watykanu. Autor oświadczył, że polski Kościół musi wziąć odpowiedzialność za przypadki pedofilii. "Walczę nie o kasę, ale o to, żeby sąd stwierdził: Kościół jest odpowiedzialny za swoich księży" - powiedział Marcin K.
Mężczyzna domaga się od diecezji, parafii i byłego proboszcza 200 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Strony odmówiły zapłaty pieniędzy. Były proboszcz został skazany prawomocnym wyrokiem na dwa lata więzienia. Jest jednak na wolności, na rozpatrzenie przez sąd czeka jego wniosek o odroczenie kary.
Komentarze (5)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeOdmienne standardy
I nie ma co udawać, że wszystkie te informacje wynikają z głębokiej troski o dzieci. Gdyby tak było, to mielibyśmy podobne afery wokół pedofilów wśród psychologów (przypomnijmy tylko nieżyjącego już, a przecież bardzo znanego psychologa), reżyserów (tu aż trudno nie przywołać Romana Polańskiego), polityków (niemieccy Zieloni, z Danielem Cohn-Benditem, aż się proszą o szerokie rozpracowanie) czy dziennikarzy (wystarczy przypomnieć dwóch wybitnych Brytyjczyków, którzy – chronieni przez zwierzchników – nie żałowali sobie uciech z dziećmi). O tym media jednak milczą. Tak jak nie wspominają, że ci politycy czy dziennikarze byli osłaniani przez swoich przełożonych, którzy często wiedzieli o ich zboczeniu.
A powód jest oczywisty. W całej aferze wokół pedofilii mediom wcale nie chodzi o dobro dzieci ani o oczyszczenie Kościoła, lecz o to, by zaatakować i zniszczyć autorytet katolicyzmu. Skandale seksualne są niezwykle skuteczną bronią przeciwko Kościołowi. Jeśli uda się przekonać, przy pomocy skutecznej kampanii medialnej, że instytucja ta jest groźna dla dzieci, to nie tylko przyspieszy się proces laicyzacji (tak jak to się stało w Wielkiej Brytanii czy USA), ale też radykalnie pomniejszy się autorytet Kościoła, przekonując wiernych, że nie tylko nie prezentuje on standardów wyższych niż inne instytucje, ale jest gorszy od nich. I fakty nie będą tu miały najmniejszego znaczenia.