Greenpeace protestował w Warszawie przed rosyjską ambasadą w obronie aktywistów zatrzymanych wczoraj na Morzu Peczorskim. Opanowany w Arktyce przez rosyjską straż graniczną statek "Arctic Sunrise" organizacji Greenpeace, zmierza do rosyjskiego portu w Murmańsku. Wśród międzynarodowej załogi jest Polak.

Rzecznik polskiego Greenpeace'u Jacek Winiarski powiedział, że nie ma kontaktu z zatrzymanymi osobami. Do przedstawicieli Greenpeace'u dochodzą
informacje, że zatrzymani są trzymani pod bronią w mesie statku.


Aktywiście Greenpeace stanęli przed rosyjską ambasadą z transparentami. Napisali na nich "Ratujcie Arktykę, Uwolnić aktywistów" - w języku polskim i rosyjskim.

Greenpeace przypomina, że zgodnie z prawem międzynarodowym wejście na cudzy statek na wodach międzynarodowych jest nielegalne. Jacek Winiarski powiedział, że nie spodziewano się tak ostentacyjnego łamania prawa przez Rosję. Jest to według nich kolejny dowód na to, że Rosjanie od kilku lat chcą pokazać, że Arktyka należy do nich. Od wielu lat roszczą sobie prawa niemalże do połowy tych terytoriów. Kilka lat temu pod biegunem umieścili swoją flagę. Zdaniem Winiarskiego Rosja, w porozumieniu z koncernami naftowymi. chce sobie przywłaszczyć ten teren.

Do incydentu z udziałem aktywistów doszło wczoraj wieczorem na Morzu Peczorskim. Rosyjska straż przybrzeżna szturmowała z powietrza należący do Greenpeace'u statek Arctic Sunrise. Jak donoszą agencje, zatrzymano 28 osób z 18 krajów, w tym Polaka Tomasza Dziemiańczuka.

Ekolodzy od kilku dni prowadzili w tamtym rejonie protest. Sprzeciwiali się wydobyciu ropy naftowej w Arktyce. W środę dwóch aktywistów wspięło się na należącą do Gazpromu platformę wiertniczą Prirazłomnaja. Przywiązali się do niej linami. Oboje zostali zatrzymani.

Agencja ITAR-TASS podała, ze rosyjskie władze chcą oskarżyć aktywistów o terroryzm.