Władysław Serafin wraca do sprawy swojego zatrzymania przez policję za przekroczenie prędkości. Tłumaczy, że jako członek Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego był wtedy chroniony immunitetem europejskim i przedstawia odpowiednie dokumenty.

W swoim oświadczeniu Serafin wypomina, że "wydano wyrok" na niego, podczas gdy "wszyscy uwierzyli w nieomylność dziennikarki, a dziennikarka w nieomylność policjanta, a policjant w nieomylność swoich przełożonych".

pdf icon Oświadczenie Serafina
pobierz plik

Serafin twierdzi, że jako członkowi EKES-u przysługuje mu jednak immunitet europejski (prasa pisała, że kłamała twierdząc, iż mu przysługuje), zgodnie z którym - jak twierdzi polityk - osoby nim chronione mogą być karane w trakcie wykonywania czynności w momencie, kiedy czyn nosi znamiona tzw. "złapania na gorącym uczynku", natomiast nie można ich zatrzymać, ani utrudnić im dotarcia do celu podróży i wykonania mandatu delegata.

Serafin w swoim oświadczeniu wspomina wprawdzie jeszcze o swoich mandatach drogowych (które dostał już po tym, jak immunitet zaczął go chronić), jednak o innych przewinieniach już milczy. Przede wszystkim Serafin został zatrzymany przez policję po tym, jak okazało się, że jechał w terenie zabudowanym z prędkością 111 kilometrów na godzinę. Co więcej, sam przyznał w oświadczeniu, że jego podróż miała charakter prywatny, podróżował bowiem w niedzielę, a więc jego zatrzymanie nie uniemożliwiłoby mu na przykład spotkania z wyborcami.

pdf icon Statut członków EKES
pobierz plik

To nie koniec problemów Serafina z prawem - wreszcie okazało się, że od trzech lat polityk nie ma prawa do prowadzenia samochodu, stracił bowiem prawo jazdy. Gdy sprawa wyszła na jaw, Serafin tłumaczył Gazecie.pl, że zawsze jeździ z kierowcą. "Tylko tym razem postanowiłem trochę poprowadzić" - mówił polityk. I dodawał, że właśnie był w trakcie zadawania egzaminu na prawo jazdy - część teoretyczną miał już za sobą.

Co więcej, według Serafina pomimo, że prawo jazdy stracił trzy lata temu, nikt nie żądał od niego zwrotu dokumentu. Dopiero ostatnio urząd się o niego upomniał, ale Serafin akurat zgubił portfel z kartami kredytowymi i prawem jazdy. Dopiero ostatnio ktoś mu zwrócił dokumenty.

Władysław Serafin to poseł PSL, o którym zrobiło się głośno, gdy w lipcu ubiegłego roku ujawniono nagranie jego rozmowy z byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego, Władysławem Łukasikiem. Wybuchła wtedy afera, nazwana taśmową, w wyniku której stanowisko stracił minister rolnictwa Marek Sawicki.