Projekt amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce nie jest zagrożony - twierdzą anonimowi polscy dyplomaci. To odpowiedź na opublikowany w ubiegłym tygodniu w amerykańskiej prasie raport Urzędu Kontroli Rządu, odpowiednika polskiego NIK. Według amerykańskich mediów, w raporcie znalazły się zapisy, że tarcza w proponowanym kształcie będzie nieskuteczna i nie będzie w stanie przechwytywać pocisków wystrzelonych z terytorium Iranu.

Polskie źródła dyplomatyczne, zastrzegając anonimowość, powiedziały Polskiemu Radiu, że nie ma żadnych sygnałów, jakoby Amerykanie planowani zmiany w systemie obronnym. Wysoki urzędnik polskiego MSZ zaznaczył w rozmowie z Polskim Radiem, że wątpliwości Amerykanów dotyczą rakiet, które miałyby trafić do Rumunii, a nie do Polski. Pociski, które miałyby znaleźć się w Redzikowie wciąż są w fazie projektu, ale jak twierdzi dyplomata, ich skuteczność nie jest negowana.

Według planów amerykańskiej administracji, polskie elementy systemu obrony przeciwrakietowej miałyby być gotowe do 2018 roku. System ma bronić Stanów Zjednoczonych i krajów sojusznicze przed rakietami wystrzelonymi z terytoriów krajów tzw. "osi zła", w tym przede wszystkim z Iranu i Korei Północnej.

Początkowo Amerykanie chcieli zainstalować wyrzutnie antyrakiet w Polsce i radar na terenie Czech. Rząd Baracka Obamy zmienił jednak plany i chce zainstalować w Europie mobilne wyrzutnie rakiet SM-3. Część z nich ma trafić do Redzikowa na Pomorzu. Nowy system miałby wchodzić w skład systemu obrony przeciwrakietowej NATO.