Po raz szósty w swej politycznej karierze Silvio Berlusconi weźmie w lutym udział w wyborach do parlamentu. Po raz pierwszy jednak były premier nie będzie się ubiegać o ster rządu: to cena, jaką zapłaci za sojusz z Ligą Północną.

Pięć lat temu wybory wygrała koalicja pod wodzą Silvio Berlusconiego, w skład której wchodziła jego partia Lud Wolności oraz separatystyczna Liga Północna. Zdobyły one razem ponad 45 procent głosów. Ich drogi rozeszły się w listopadzie 2011 roku, gdy Berlusconi zmuszony został do złożenia dymisji, a jego partia zdecydowała się wspierać w parlamencie rząd Mario Montiego. Liga Północna przeszła do opozycji i coraz bardziej oddalała się od byłego premiera. Za odtworzenie sojuszu Berlusconi gotów był zapłacić rezygnacją ze swych planów powrotu do władzy.

Ogłaszając sukces inicjatywy, oświadczył, że zadowoli się innym stanowiskiem. 'Wolałbym pełnić rolę i obowiązki ministra ekonomii"- powiedział.

Niedoszły premier jest pewien, że wraz z Ligą Północną zdobędzie więcej niż 40 procent głosów, sondaże dają tej koalicji niewiele ponad połowę tej liczby.