Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej wyraził w sobotę oburzenie z powodu komentarza premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa na temat piątkowego przeszukania w mieszkaniu reżysera Pawła Kostomarowa, pracującego nad filmem dokumentalnym o antykremlowskiej opozycji.

Nie wymieniając Miedwiediewa ani z funkcji ani z nazwiska, Komitet Śledczy ustami swojego rzecznika Władimira Markina oświadczył, że "dziwnie było słyszeć komentarz nie tylko obrażający śledczych, ale również podważający autorytet organów ochrony prawa Rosji".

W swoim piątkowym wywiadzie dla pięciu rosyjskich stacji telewizyjnych: trzech kontrolowanych przez państwo - Kanał 1, Rossija i NTV, oraz dwóch niezależnych - REN TV i Dożd, szef rządu Rosji skrytykował śledczych Komitetu Śledczego za porę, o jakiej przyszli do Kostomarowa.

Miedwiediew oznajmił, że śledczy "powinni przestrzegać zasad współżycia społecznego" i "nabierać kultury prawnej". "Nie wiem, dlaczego trzeba było przyjść o godz. 8.00. Myślę, że można było w zwykłym trybie zażądać udostępnienia nakręconego materiału" - powiedział Miedwiediew.

Po wywiadzie - w nieformalnej rozmowie w studiu ze współautorem filmu, popularnym dziennikarzem NTV Aleksiejem Piwowarowem - premier nazwał śledczych "kozłami", co dla mężczyzn w Rosji jest nieporównywalnie większą zniewagą, niż w Polsce określenie kogoś mianem "barana" lub "osła".

"Wszystko będzie w porządku. Proszę się nie martwić. Są kozłami, jeśli przychodzą o ósmej" - powiedział Miedwiediew dziennikarzowi NTV, nie wiedząc, że TV Dożd nie zakończyła jeszcze transmisji w internecie i że ich rozmowa jest na żywo emitowana w sieci. W sobotę jej zapis przekazały inne media w Rosji.

Sekretarz prasowa premiera Rosji Natalia Timakowa odmówiła skomentowania tego zdarzenia, argumentując, że chodzi o "podsłuchane rozmowy".

W rzeczywistości rewizja w mieszkaniu reżysera rozpoczęła się o godz. 7.00. Jak w sobotę wyjaśnił Markin, "przeszukanie było związane z tym, że według danych operacyjno-śledczych mogły się tam znajdować przedmioty i rzeczy, mające znaczenie w śledztwie w sprawie masowych rozruchów na placu Bołotnym w Moskwie w dniu 6 maja". Rzecznik Komitetu Śledczego podkreślił, że rewizja odbyła się z nakazu sądu, z zachowaniem wszystkich norm rosyjskiego prawa.

Wieczorem wypowiedź Markina zniknęła ze strony internetowej Komitetu Śledczego.

6 maja, w przededniu inauguracji prezydenta Władimira Putina, na placu Bołotnym naprzeciwko Kremla doszło do starć sił specjalnych policji OMON z opozycjonistami, którzy żądali odejścia Putina, a także przeprowadzenia w Rosji uczciwych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Zdaniem niezależnych obserwatorów w manifestacji wzięło udział około 15 tys. osób.

Ponad 450 osób zostało zatrzymanych, po obu stronach byli ranni. Wśród zatrzymanych znaleźli się m.in. lider radykalnego Frontu Lewicy Siergiej Udalcow oraz opozycyjny adwokat, bojownik z korupcją i bloger Aleksiej Nawalny.

Dwóm ostatnim nie postawiono żadnych zarzutów związanych z tamtymi wydarzeniami. Byli jednak przesłuchiwani w charakterze świadków. Obaj obawiają się, że to właśnie oni w ostatecznym rachunku zostaną uznani za głównych organizatorów majowych rozruchów.

W stan oskarżenia postawiono łącznie 18 osób. Wobec jednego uczestnika rozruchów, którego uznano za niepoczytalnego, prokuratura wystąpiła do sądu o skierowanie go na przymusowe leczenie psychiatryczne.

Jeden z oskarżonych - 36-letni Maksim Łuzianin - w zeszłym miesiącu został już skazany na 4,5 roku łagru. Był sądzony w trybie specjalnym, ponieważ przyznał się do zarzucanych czynów. Prokurator żądał dla niego 6,5 roku pozbawienia wolności. Pozostali oskarżeni nie przyznają się do winy. Grozi im do 10 lat więzienia.

Film Kostomarowa i Piwowarowa "Srok" ("Wyrok") opowiada o liderach protestów. Jego fragmenty są prezentowane na blogu projektu na portalu YouTube. W lipcu Piwowarow anonsował film na festiwalu w Karlowych Warach. Autorzy podkreślają, że ich praca nie jest kroniką protestów, lecz próbą utrwalenia myśli i emocji przywódców protestów.

Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ mmp/ ap/