Według nieoficjalnych doniesień z kręgów rządowych, na które powołuje się agencja dpa, chodzi o obserwatorów z Francji, Turcji, USA, Kataru i Arabii Saudyjskiej.

Na łamach bliskiego władzom dziennika "Al-Watan" w środę ukazało się dementi rzecznika ministerstwa spraw zagranicznych Dżihada al-Makdisiego, w którym poinformowano, że rząd syryjski nie stosuje dyskryminacyjnych kryteriów wobec ONZ-owskich obserwatorów.

W Syrii przebywa obecnie 30-osobowa misja przygotowawcza obserwatorów, którzy mają nadzorować obowiązujący od 12 kwietnia kruchy rozejm, zawarty po 13-miesięcznej krwawo tłumionej rewolcie przeciwko rządom Asada. Wkrótce liczba obserwatorów w Syrii zostanie zwiększona do 300.

Oficjalne media podały w środę, że zbrojne ugrupowania opozycyjne od wtorku zabiły dwóch cywilów i wielu przedstawicieli sił bezpieczeństwa.

Przeciwnicy reżimu poinformowali z kolei o atakach sił rządowych w środę w pobliżu Damaszku, w których zginęło dwóch cywilów, a także o ostrzale artyleryjskim miejscowości Rastan w prowincji Hims, w środkowej części kraju.

W Syrii od połowy marca 2011 roku trwa rewolta przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada. Syryjscy obrońcy praw człowieka twierdzą, że wskutek tłumienia protestów przez siły reżimu śmierć poniosło ponad 11 tys. ludzi. Damaszek utrzymuje, że za atakami na siły rządowe stoją "ugrupowania terrorystyczne".