Dyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego Jan Malicki o sytuacji po spodziewanym zwycięstwie Władimira Putina w wyborach prezydenckich:

"Nie przewiduję wielkich zmian w relacjach polsko-rosyjskich. W Rosji jednak - czy na stanowisku premiera, czy na stanowisku prezydenta - główną rolę grał Putin. Putin wraca po prostu na swoje stanowisko głównodowodzącego.

Nie przypuszczam, żeby doszło do jakichś gwałtownych zmian, dlatego że obecnie rząd Polski raczej wykazuje pozytywną otwartość, jakąś życzliwość dla naprawiania stosunków polsko-rosyjskich, więc nie sądzę, żeby były jakieś wielkie zmiany. Natomiast przypuszczam, że będzie ostrzejszy ton wobec Zachodu w ogóle, ale tu bym widział nie tyle Unię Europejską, co bardziej Amerykę

Pięć lat temu na podstawie umowy wzajemnej Putin zaproponował (Dmitrija) Miedwiediewa na prezydenta, (...) a sam został premierem. W zasadzie nie było żadnych śladów nielojalności. W moim przekonaniu się nic w relacjach między nimi nie zmieni. Wydaje się, że to tandem zgrany i że jest to gra od dawna ustalona. Zdaje się, że część Rosjan ma już tego dosyć - tylko to może być zmianą.

To, czy ruch obywatelski w Rosji przetrwa, zależy od tego, na ile niezależne czy opozycyjne środowiska rosyjskie stwierdzą jakieś naruszania uczciwości obecnych wyborów. To zależy też absolutnie od tego, czy w związku z tym będą demonstracje i jak duże one będą, ponieważ tylko wtedy, jeśli będą wielkie i długotrwałe demonstracje, Rosja zdoła to zauważyć i ten ruch przetrwa. Jeśli demonstracji dużych nie będzie, ten ruch w moim przekonaniu nie przetrwa".