Z udziałem tysięcy osób we Florencji, Mediolanie, Bolonii i Neapolu odbyły się w sobotę marsze przeciwko rasizmowi. Zorganizowano je po wtorkowej masakrze we Florencji, gdzie włoski neofaszysta zastrzelił dwóch Senegalczyków i ciężko zranił trzech innych.

Florencki marsz zwołała wspólnota senegalskich imigrantów mieszkających w stolicy Toskanii. Na czele pochodu niesiono zdjęcia dwóch zastrzelonych na ulicy mężczyzn. W demonstracji uczestniczyli burmistrz Florencji Matteo Renzi, przewodniczący władz regionu Toskania Enrico Rossi, a z Rzymu przyjechali liderzy centrolewicowej Partii Demokratycznej Pierluigi Bersani i Rosy Bindi. Byli także przedstawiciele rządu Senegalu, którego władze wyraziły natychmiast oburzenie z powodu tej rasistowskiej zbrodni.

Manifestacje solidarności z imigrantami odbyły się też w innych włoskich miastach. Wszędzie niesiono transparenty z hasłem "Dosyć z rasizmem".

Włoski minister ds. współpracy międzynarodowej i integracji, katolicki działacz Andrea Riccardi oświadczył w sobotę, odnosząc się do klimatu niechęci wobec imigrantów: "Słowa niekiedy stają się orężem".

"Za bardzo praktykowano pogardę, za długo mówiono z niechęcią o mniejszościach etnicznych" - dodał Riccardi.