Brak długofalowej wizji wytykają polskiemu rządowi autorzy niezależnego raportu na temat polskiej pomocy rozwojowej w 2010 roku, zaprezentowanego w piątek podczas Europejskich Dni Rozwoju w Warszawie. Eksperci apelują o strategiczne zmiany.

W roku 2010 Polska przekazała na pomoc dla potrzebujących krajów 1,139 mld złotych, czyli 0,08 proc. dochodu narodowego brutto (DNB). Stanowi to jedynie połowę celu, który zgodnie z unijnymi zobowiązaniami dla nowych krajów członkowskich Polska powinna była zrealizować, tj. 0,17 proc. DNB.

Taki stan rzeczy niepokoi autorów raportu - stowarzyszenie Grupa Zagranica - również dlatego, że od 2015 roku cel zostanie podwyższony do 0,33 proc. DNB.

Uczestniczący w Europejskich Dniach Rozwoju wiceminister spraw zagranicznych Krzysztof Stanowski mówił w czwartek na konferencji prasowej, że choć cała kwota, którą Polska przeznacza dla krajów potrzebujących, systematycznie rośnie, to powinna ona być jeszcze wyższa. "Niestety nie jest to taki poziom, jaki byśmy chcieli osiągnąć. W ciągu kolejnych kilku lat kwota ta powinna zostać podwojona" - przyznał.

"Nie powinniśmy jednak liczyć skuteczności w kwotach. Nie chodzi tylko o pieniądze, ale też o dzielenie się doświadczeniami i uczenie się od ludzi podejmujących praktyczne działania, głównie z samorządów" - zaznaczył wiceminister.

Grupa Zagranica wskazuje także na inną słabość polskiej pomocy rozwojowej: "Głównym problemem z perspektywy organizacji pozarządowych pozostaje nadal brak przejrzystej i długofalowej wizji tego, co chcemy robić w krajach globalnego Południa, w krajach przechodzących transformację" - piszą eksperci.

"Polska administracja wykazała się raczej działaniami ad hoc"

Zdaniem autorów raportu brak spójnej i dalekowzrocznej strategii szczególnie ujawniły wydarzenia "arabskiej wiosny", kiedy "polska administracja wykazała się raczej działaniami ad hoc".

Autorzy krytycznie wypowiadają się o wykorzystaniu wówczas systemu przetargu na konkretne usługi pomocy rozwojowej z zakresu budowania potencjału organizacji, w którym mogły wziąć udział zupełnie przypadkowe podmioty. "Zdarza się, że działania takie przynoszą więcej szkody niż pożytku beneficjentom" - konkluduje raport.

Według dokumentu, kontrowersje mogą budzić także kierunki wydatkowania polskich środków

W roku 2010 roku trafiły one do około 80 krajów. Ponad połowa została przekazana do Azji Wschodniej, głównie za sprawą umowy kredytowej między rządami Polski i Chińskiej Republiki Ludowej. Pomoc dla Chin stanowi 90 proc. polskiej pomocy dla tego regionu.

Autorzy raportu podkreślają, że Chiny otrzymały od Polski więcej pieniędzy (47 proc. wszystkich środków) niż łącznie siedem krajów uznanych w 2010 roku za priorytetowe dla polskiej pomocy rozwojowej, tj. Białoruś, Ukraina, Afganistan, Gruzja, Mołdawia, Angola i Autonomia Palestyńska (44 proc.).

Duże zaniepokojenie Grupy Zagranica budzi spadek - i tak już niewielkiej - pomocy rozwojowej dla państw afrykańskich. "W roku 2010 wartość pomocy dla Afryki była trzykrotnie mniejsza niż w roku 2009, a czterokrotnie mniejsza w porównaniu z rokiem 2008" - informuje raport.

Eksperci odnotowali wprawdzie inicjatywę szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, który zaproponował utworzenie Europejskiego Funduszu na rzecz Demokracji, jednak ze względu na brak dokładnych założeń tego pomysłu nie byli oni w stanie odnieść się do jego rzeczywistej skuteczności. Zarekomendowali przede wszystkim skoncentrowanie się na wzmacnianiu polskiego zaplecza pomocowego.

Duże nadzieje autorzy raportu pokładają w uchwaleniu ustawy o współpracy rozwojowej, wchodzącej w życie 1 stycznia 2012

Ich zdaniem, tylko fundamentalne zmiany dotyczące przejrzystości, systemu ewaluacji i określania priorytetów polskiej pomocy mogą sprawić, że "Polska - nawet jako mały donor - będzie mogła być postrzegana jako donor skuteczny".

Grupa Zagranica jest stowarzyszeniem kilkudziesięciu polskich organizacji pozarządowych zaangażowanych w międzynarodową współpracę na rzecz rozwoju, pomoc humanitarną, edukację globalną oraz wspieranie demokracji.