Wewnątrz Unii Europejskiej nie ma woli politycznej, by parafować na szczycie umowę o stowarzyszeniu z Ukrainą - ocenia ambasador Ukrainy przy UE Konstantin Jelisiejew. Kijów zabiega o uznanie przez Unię w preambule umowy europejskiej tożsamości Ukrainy.

"Byłoby wskazane, byśmy parafowali porozumienie na szczycie, bo sfinalizowanie negocjacji oznacza właśnie parafowanie. To jest stanowisko Ukrainy. Ale niestety, jak rozumiem, nie ma woli politycznej wewnątrz UE, by na szczycie parafować umowę. Dlaczego? To wynika ze stanowiska niektórych pojedynczych krajów" - powiedział Jelisiejew we wtorek grupie dziennikarzy.

Przestrzegł przed negatywnymi skutkami zarówno dla Ukrainy, jak i UE, braku umowy stowarzyszeniowej. "Jeśli opóźnicie zawarcie umowy, to nie będzie to kara dla mojego rządu i władz Ukrainy, ale dla 47 mln ludzi, którzy chcą być bliżej UE. I wesprzecie stanowisko sił antyeuropejskich. Dlatego (zawarcie umowy) leży w interesie obu stron" - powiedział. "Nie finalizując umowy z Ukrainą, Unia i jej liderzy ukarzą też swój własny biznes w tych trudnych czasach, bo umowa daje mu dostęp do wielkiego ukraińskiego rynku" - dodał.

Polska prezydencja liczy, że na szczycie UE-Ukraina 19 grudnia zostanie ogłoszone zakończenie rozmów w sprawie umowy stowarzyszeniowej. Źródła dyplomatyczne wskazały jednak w rozmowie z PAP, że umowa raczej nie będzie parafowana, co wynika ze sprzeciwu niektórych stolic zachodnich, z Berlinem na czele, zaniepokojonych rozwojem sytuacji na Ukrainie w związku z wyrokiem na byłą premier Julię Tymoszenko.

Zielone światło do ogłoszenia pozytywnego zakończenia rozmów mają dać w czwartek ambasadorowie krajów członkowskich UE w Brukseli. PAP dowiedziała się we wtorek, że wciąż jeden element umowy jest negocjowany - mianowicie zapis o europejskiej tożsamości Ukrainy w preambule do umowy. Kijów chce wzmocnić dotychczasowy zapis, przyznający, że Ukraina to europejski kraj, podkreślając, że "Unia Europejska uznaje Ukrainę jako kraj z europejską tożsamością", powiedziały źródła dyplomatyczne.

Ambasador Jelisiejew przyznał, że osobiście jest zadowolony, że już "udało się uzyskać zgodę" na zapis w preambule, że "Ukraina jest uznana za europejski kraj", choć nie udało się wpisać bezpośredniego odwołania do art. 49 traktatu UE, który mówi, że każdy kraj europejski ma prawo po spełnieniu określonych warunków starać się o członkostwo.

"Najważniejsze, by umowa była podpisana w 2012 r., to bardzo ważny rok"

"To najważniejszy element moim zdaniem, (...) bo każdy europejski kraj ma prawo wnioskować o członkostwo w UE, pewnego dnia my też możemy ten artykuł wykorzystać" - powiedział.

Przyznał jednak, że samo stowarzyszenie "nie daje perspektywy członkostwa w UE".

"Najważniejsze, by umowa była podpisana w 2012 r., to bardzo ważny rok" - zaznaczył ambasador. Wyraził nadzieję, że kraje UE zastosują się do apelu Parlamentu Europejskiego zawartego w przyjętej 1 grudnia rezolucji i nie będą opóźniać procesu parafowania, podpisywania i ratyfikowania umowy. "Nie można ignorować apelu instytucji reprezentującej obywateli UE, ale - jak rozumiem - niektóre kraje chcą ten apel ignorować" - powiedział.

Przypomniał, ze negocjacje umowy stowarzyszeniowej rozpoczęto w 2007 r. kiedy prezydentem Ukrainy był Wiktor Juszczenko, a premierem Julia Tymoszenko. "Umowa o stowarzyszeniu będzie więc sukcesem wszystkich rządów, które je negocjowały" - powiedział.

Podkreślił, że umowa dotyczy nie tylko interesów, ale też wartości, na których przestrzeganiu tak zależy UE. "Art. 2 umowy nakazuje respektowanie podstawowych praw, w tym zasad prawa czy wolności prasy. Wraz z przyjęciem umowy, wzrośnie poziom presji społeczeństwa obywatelskiego na Ukrainie, by władze stosowały się do tych wartości" - dodał. I wreszcie, zaznaczył, zawarcie umowy to "wzmocnienie pozycji Ukrainy wobec dużego sąsiada (czyli Rosji - PAP), w szczególności w negocjacjach nowego porozumienia o cenach gazu".

W październiku Komisja Europejska i Ukraina zakończyły negocjacje techniczne najtrudniejszej części tej umowy, jaką jest umowa o wolnym handlu. Skazanie przez sąd w Kijowie na karę siedmiu lat więzienia za nadużycia Julii Tymoszenko położyło się jednak cieniem na stosunkach ukraińsko-unijnych. Niektóre kraje członkowskie, w tym Niemcy i Szwecja, uzależniły sfinalizowanie umowy od rozwiązania problemu osób przetrzymywanych w aresztach i sądzonych za przestępstwa gospodarcze oraz kwestii uniezależnienia ukraińskiego systemu sądowniczego.