Wyczerpanie się formuły SLD i nieumiejętność podejmowania ważnych problemów społecznych to - zdaniem ekspertów uczestniczących w piątkowej debacie "Co dalej z lewicą?" - główne przyczyny porażek wyborczych Sojuszu. W sobotę wybory nowego szefa SLD.

Kandydaci na szefa SLD przedstawili swoją wizję przyszłości Sojuszu.

W debacie "Co dalej z lewicą?" uczestniczyli eksperci oraz kandydaci na szefa SLD: europosłanka Joanna Senyszyn, b. wiceszef Sojuszu Artur Hebda oraz częstochowski poseł Marek Balta. Zabrakło szefa klubu Sojuszu Leszka Millera, który zamiar ubiegania się o przewodnictwo ogłosił w czwartek.

"Trzeba przede wszystkim rozszerzyć zakres osób, które mają w partii nieco więcej do powiedzenia i mają nią kierować" - podkreślała Senyszyn. Opowiedziała się za formułą partii otwartej, współpracującej ze wszystkimi środowiskami lewicowymi i związkami zawodowymi.

SLD to "związek zawodowy radnych"

Za partią demokratyczną, "w której decydują jej członkowie od dołu poprzez wszystkie struktury", opowiedział się też Balt. Sojusz musi być formacją "zorientowaną na człowieka - taką, która rozwiązuje najważniejsze problemy ludzi, jak brak dostępu do lekarza, do edukacji" - mówił.

Hebda zwrócił uwagę, że wielu ludzi o lewicowych poglądach nie uczestniczy w życiu społeczno-politycznym i "do nich musimy dotrzeć i zachęcić do współpracy". Jego zdaniem Sojusz stał się dziś "związkiem zawodowym posłów i radnych, którzy funkcjonują dla samych siebie, bez pomysłu na to, kogo tak naprawdę reprezentują".

Pytana do kogo należy adresować program SLD Senyszyn oceniła, że Sojusz tak naprawdę nigdy nie zdefiniował swego elektoratu, a działania partii były "raczej kierowane na oślep i do wszystkich". "Zachowaliśmy się dokładnie tak, jak ludzie zachowują się w związkach i dlatego te związki się rozpadają" - dodała. Według niej, Sojusz ma dobry program, ale jako partia jest zbyt mało wyrazisty.

Lewica nie jest od pomagania biednym

"Naszym elektoratem są przedsiębiorcy, których państwo traktuje jak potencjalnych przestępców; są osoby młode, które nie są w stanie zdobyć pierwszego mieszkania, założyć rodziny. Są też osoby, które czują się jak zwierzęta wożone do lekarza. Powinniśmy powiedzieć tym ludziom, że będziemy reprezentowali ich interesy" - mówił Balt. Dodał, że lewica powinna zapowiedzieć takie zmiany ustawowe, które poprawią dostępność do służby zdrowia, przedszkoli, żłobków, które zahamują prywatyzację szkół i szpitali.

Zdaniem Hebdy, Sojusz powinien interesować się osobami wykluczonymi. "Bardzo mnie wzrusza, kiedy niektórzy koledzy ciągle powtarzają, że mają serce po lewej stronie i że lewica musi pomagać biednym. Nie, lewica jest od tego, żeby tworzyć takie warunki, żeby te osoby były racjonalnie wykorzystane w społeczeństwie i żeby mogły w tym społeczeństwie uczestniczyć" - przekonywał.

"Śmierć SLD jest śmiercią naturalną"

W części debaty ekspertów, dr Anna Materska-Sosnowska z UW uznała za jedną z głównych przyczyn, które zdecydowały o porażce Sojuszu, wyczerpanie się dotychczasowej formuły tej partii oraz lukę pokoleniową w jej szeregach. "Jeżeli przyjmiemy, że wybory parlamentarne w 2005 roku były ostatnimi wyborami kończącymi transformację, to śmierć SLD jest śmiercią naturalną" - oceniła Materska-Sosnowska.

Według niej, wszystkie ugrupowania, oprócz PSL, które wyrosły z podziału postkomunistycznego i postsolidarnościowego, wyczerpały już swoją rolę. "Jeżeli spojrzymy na partie postsolidarnościowe, to one dużo wcześniej się wypaliły i zauważyły, że muszą się przekształcić. SLD swój moment przespał i wtedy, kiedy zostały spełnione pewne zadania, które stoją przed partiami w czasie transformacji, należało zrobić krok do przodu" - mówiła.

Sojusz tymczasem - jak oceniła - w momencie gdy w 2001 r. uzyskał ponad 40 proc. wynik wyborczy uwierzył, że jest nieomylny. Ekspert wskazywała też na lukę pokoleniową, która - jej zdaniem - jest w SLD. "W SLD są albo osoby zaawansowane wiekiem, albo osoby bardzo młode. Nie ma pokolenia średniego" - zaznaczyła.

To nie kryzys lewicy, ale kryzys SLD. Lewica ma się dobrze

Dr. Rafał Chwedoruk (Uniwersytet Warszawski) zauważył, że główną słabością SLD od 1989 r. było przyjęcie założenia, że transformująca się Polska jest dokładnie tym, na co czekaliśmy. Tymczasem - według niego - w Polsce pojawiły się problemy i wyzwania, na które SLD nie potrafił odpowiednio i w porę zareagować. "Projekt IV RP powinien był narodzić się na Rozbrat, a nie na Nowogrodzkiej. To państwo powinniście mówić, że w Polsce jest coś nie tak, zwłaszcza w gospodarce" - zwracał się do obecnych na sali polityków SLD.

Natomiast prof. Wawrzyniec Konarski (UW) postawił tezę, iż w Polsce nie można mówić o kryzysie lewicy, ale o kryzysie SLD. "Lewica w Polsce ma się dobrze, a świadczy o tym to, że bardzo wielu wyborców o lewicowych poglądach poszło do PO i Ruchu Palikota" - zaznaczył.

Wśród "grzechów" SLD wymienił m.in. arogancję władzy, która towarzyszyła partii pod wodzą Leszka Millera, czy brak umiejętności podejmowania wielu ważnych tematów, jak choćby fatalnie funkcjonujący wymiar sprawiedliwości i służba zdrowia, czy nieefektywne wydawane pieniądze z podatków.

Eksperci zastanawiali się także nad możliwością i potrzebą współpracy SLD z Ruchem Palikota. Pozytywnie do pomysłu zorganizowania tzw. okrągłego stołu z Januszem Palikotem odniósł się Konarski. Sceptyczny był dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a Micha Syska. "Dla mnie na razie formacja Janusza Palikota jest formacją populistyczną, wykorzystującą doskonale tabloidyzację" - mówił. Jego zdaniem, sam Palikot jest produktem tabloidyzacji polskich mediów.