Deklarujemy wolę współpracy z rządem w najważniejszych dla Polski sprawach, jednak musi być ona obustronna - zadeklarował w piątek szef klubu SLD Leszek Miller. Poparł niektóre postulaty expose premiera Donalda Tuska, jednak - zapowiedział - SLD zagłosuje przeciw wotum zaufania dla rządu.

"Z tego co usłyszałem w expose, kryzys gospodarczy nie stuka do naszych dni, nie łomocze - jest już w przedpokoju, powiesił płaszcz, założył kapcie i zaczyna czuć się jak u siebie w domu. Wyczuł słabość i beztroskę gospodarzy, którzy zostawili drzwi otwarte w przekonaniu, że nie trzeba wiele robić, żeby wysokie fale same pominęły zieloną wyspę" - mówił Miller podczas piątkowej debaty nad expose Tuska.

"Nie jesteśmy "zieloną wyspą", co więcej - w ogóle nie jesteśmy wyspą"

W jego opinii okazało się, że "nie jesteśmy "zieloną wyspą", co więcej - w ogóle nie jesteśmy wyspą". "Aż dziw bierze, że ta banalna prawda była tak długo więziona w rządowych gabinetach" - dodał b. premier.

Jak zauważył, jeszcze w październiku "rząd zapewniał, że nad wszystkim panuje, kraj ma się dobrze, a nawet jeszcze lepiej". "Kiedy festiwal wyborczy się skończył, rząd zmienił zdanie. Informuje, że dobrze nie jest, a może być gorzej. Co prawda wielu tak przypuszczało, ale rząd napinał mięśnie i zapewniał, że jesteśmy dobrze przygotowani do nadejścia drugiej fali kryzysu. Okazuje się, że owe dobre przygotowanie to trzy warianty budżetu: zły, gorszy i jeszcze gorszy" - ocenił szef klubu Sojuszu.

Jak dodał, jest jeszcze czwarty wariant: "budżet mydlenia oczu, który rząd złożył w Sejmie tuż przed wyborami".

Miller porównał rząd do przedsiębiorstwa, "gdzie zarówno prezes tej firmy, jak i główny księgowy pracują od czterech lat w dziale promocji i marketingu". Ale - podkreślił - "największe i najpiękniejsze opakowanie, najładniejsza reklama nie rozwiążą problemów gospodarczych i społecznych: nie stworzą miejsc pracy, nie ogrzeją mieszkań, nie poprawią jakości służby zdrowia, nie zapobiegną masowym zwolnieniom, nie ustabilizują złotego i nie przezwyciężą kryzysu".

B. premier zapewnił, że SLD odrzuca zasadę "im gorzej, tym lepiej"

Przyznał, że sam doświadczał następstw tej postawy i dobrze wie, co ona oznacza, jakie niesie skutki dla państwa i obywateli. "W ważnych sprawach i trudnych czasach rząd powinien podejmować współpracę z opozycją, a opozycja nie powinna bezrozumnie takiej współpracy odrzucać" - uważa b. premier.

Przypomniał, że tak było, gdy Sojusz popierał reformę administracyjną rządu Jerzego Buzka i gdy opozycyjna PO poparła wynik negocjacji akcesyjnych jego rządu i aktywnie włączyła się w kampanię przed referendum akcesyjnym. "Zawsze gdy tak było, Polska na tym zyskiwała, gdy było inaczej - ponosiła straty" - podkreślił szef klubu SLD.

Zadeklarował wolę współpracy z rządem Donalda Tuska w najważniejszych dla Polski sprawach, jednak - jak zastrzegł - wola ta musi być obustronna. "Dobrze pamiętamy, jak lekko odrzucano w poprzedniej kadencji uzgodnione projekty ustaw, jak łatwo odchodzono od mądrych kompromisów, jak funkcjonowała słynna zamrażarka, pełna dobrych projektów, z jaką nonszalancją i poczuciem wyższości traktowane były inicjatywy opozycji" - dodał Miller.

Wytknął też koalicji PO-PSL, że w wyniku jej zmian ustawowych "najwięcej zyskały gospodarstwa najbogatsze". "Ich dochody wzrosły przeciętnie o 550 zł miesięcznie. Gospodarstwa najuboższe zyskały przeciętnie 10 zł miesięcznie. To oczywiste, że taka polityka nie nadaje się do naszego wsparcia" - podkreślił. W tym momencie, słysząc niezbyt silne oklaski, Miller zwrócił się do posłów: "albo mocniej, albo w ogóle".

"Proszę państwa: z kryzysem, jak z koniem, nie należy się kopać. Trzeba jednak szybko go okiełznać - rolą rządu w tej mierze jest wskazać, jak można kryzys zamortyzować i jak rozłożyć koszty tej amortyzacji" - podkreślił b. premier.

Jego zdaniem "ci, których stać na więcej, muszą więcej uczestniczyć w kosztach okiełznania kryzysu". Zapowiedział, że SLD będzie twardą opozycją wszędzie tam, gdzie rząd zdecyduje się "koszty kryzysu przenosić na najsłabszych, dławić samorządność, prawa związków zawodowych, ograniczać zakres bezpłatnej nauki i ochrony zdrowia".

Z drugiej strony obiecał jednak wsparcie dla rządu we wszystkim, co służyć może spełnieniu potrzeb najsłabszych: emerytów, rencistów i ludzi utrzymujących się ze sprzedaży własnej pracy, młodzieży szukającej pracy i mieszkania; w działaniach, które "będą służyć uniknięciu recesji i sprawiedliwemu rozłożeniu kosztów wychodzenia z kryzysu".

Miller powiedział, że popiera niektóre zaproponowane w expose rozwiązania, jak np. redukcję etatów w administracji, podejście do kwestii becikowego, niezbędnych deregulacji, podwyższenia składki rentowej, czy wprowadzenia rachunkowości w gospodarstwach rolnych i likwidacji podatku rolnego. Pytał jednak, czy rząd zrekompensuje samorządom straty z tego tytułu i czy za tym nie kryje się chęć wprowadzenia podatku od nieruchomości.

Były premier skrytykował za to zapowiedź podwyższenia i zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn

W jego opinii, może to wepchnąć w bezrobocie tysiące ludzi: absolwentów szkół, uczelni, a także ludzi w wieku 50 plus.

Opowiedział się za likwidacją zbędnych i kosztownych instytucji, jak IPN i CBA oraz za wprowadzeniem podatku od transakcji kapitałowych. "Zwykły obywatel kupując cokolwiek płaci podatek, bankierzy kupujący i sprzedający miliony dolarów, euro czy jenów żadnego podatku nie płacą. To jest niesprawiedliwe" - ocenił szef klubu Sojuszu.

Zaproponował również podniesienie kryteriów uprawniających do świadczeń rodzinnych, a także podwyższenie progów dochodowych uprawniających do pomocy społecznej, gdyż - przekonywał - dziś są one niższe od minimum egzystencji. "Głównym problemem polskich przemian jest to, że ludzie pracy ponieśli największe wyrzeczenia i cierpienia, ze wszystkich najwięcej odczuli ból transformacji. Żeby to zmienić, trzeba zapewnić więcej godności i sprawiedliwości, żeby ci, którym najtrudniej, czuli się dobrze we własnej ojczyźnie" - podkreślił b. premier.

Przekonywał, "człowiek jest ważniejszy niż rynek", a "praca jest ważniejsza niż zasiłek". "Zdrowie jest ważniejsze niż pieniądz, bo zdrowie nie może być uzależnione od zamożności pacjenta. Nie ma takich pieniędzy, których państwo nie powinno wydać dla ratowania choćby jednego człowieka" - zaznaczył Miller.

Opowiedział się też za "równymi szansami", w tym równouprawnieniem kobiet, przestrzeganiem praw mniejszości, sprzeciwianiem się wszelkim przejawom dyskryminacji.

Ocenił ponadto, że polska integracja z UE jest wciąż niepełna. Przypomniał, że w tej sprawie wykonano dwa kroki: wstąpienie do UE, przystąpienie do Strefy Schengen, a zabrakło kroku trzeciego - wejścia do strefy euro. Wytknął też rządowi Tuska, że do tej pory nie wycofał się z tzw. protokołu brytyjskiego, który ogranicza stosowanie w Polsce unijnej Karty Praw Podstawowych. "To stawia pod znakiem zapytania nie tylko szczerość troski o prawa obywatelskie i prawa socjalne, ale także przywiązania do idei zjednoczonej Europy" - uważa Miller. Jak zauważył także, Polska do tej pory nie przystąpiła do unijnej deklaracji w sprawie symboli UE.

Zarzucił Tuskowi, że podczas expose nie usłyszał nic o "prawdziwym stanie finansów państwa, zmianach w służbie zdrowia, edukacji i infrastrukturze". W jego opinii, "znów dużo mówiono o czynach, ale niestety składają się one na wizję państwa stagnacyjnego". "Państwa, które wprawdzie słusznie racjonalizuje swoje wydatki, ale nie ma nic do powiedzenia w sprawach rozwoju, aktywnej polityki gospodarczej, generowania dochodów i wzrostu gospodarczego" - zaznaczył Miller.

Dlatego też - powiedział - SLD nie może poprzeć rządu Donalda Tuska.