"To było do przewidzenia. Pytanie, czy Ziobro będzie miał na tyle siły, żeby po prawej stronie sceny politycznej coś stworzyć. Osobiście szans stworzenia jakiejkolwiek formacji politycznej nie widzę. Ale przypuszczam, że będzie chciał szukać w jakimś stopniu wsparcia ojca Rydzyka, a zwłaszcza jego potencjału medialnego, bo bez niego popadnie w polityczny niebyt. Może z pomocą Rydzyka uda mu się coś zbudować. Więc jestem ciekaw reakcji Rydzyka, choć wygląda na to jakby akceptował postępowanie Ziobry.

Gdyby udało się coś stworzyć, będzie to jednak najwyżej lepsza wersja LPR-u, co i tak nie da potencjału do startu w wyborach 2015 roku.

Jeśli chodzi o wybory prezydenckie, to nawet gdyby Ziobrze udało się zebrać podpisy, jego szanse w starciu z kandydatami partyjnymi są dużo mniejsze, natomiast gdyby wykazał się roztropnością polityczną i został w PiS, to wsparcie organizacyjne i finansowe dawałoby mu większe szanse.

Na spektakularny sukces nie ma co liczyć. Nie oceniam dobrze dalszej drogi Zbigniewa Ziobry, ponieważ przypuszczam, że cała trójka (Ziobro, Kurski, Cymański-PAP) będzie się borykać na starcie z problemami finansowymi. Taki jest system, tylko duże partie polityczne dostają spore pieniądze.

Druga sprawa to zorganizowanie struktur. Nie przypuszczam, żeby wszyscy trzej panowie jeździli od powiatu do powiatu, od miasta do miasta, żeby zakładać koła. Nie widzę w nich takich ambicji. Nie widać, aby mieli pomysł na projekt polityczny.

Wydaje się, że w tej sytuacji Ziobro wykazał się brakiem cierpliwości. Był naturalnym następcą Jarosława Kaczyńskiego i stracił to, bo mógł w ramach PiS nadal budować swoją pozycję. Akcja była przemyślana, ale nie do końca przygotowana.

Paradoksalnie Ziobro pokazał, że ma większość albo wszystkie wady Jarosława Kaczyńskiego, natomiast nie ma jego zalet, nie ma tego instynktu politycznego i tego doświadczenia, które ma Kaczyński, oczywiście przy całych zastrzeżeniach i krytyce wobec działalności Kaczyńskiego.

Jest to co prawda kolejne upuszczenie krwi w PiS, tylko że tym razem PiS pozbywa się symbolu, jakim jest Zbigniew Ziobro. On był bardzo istotny dla elektoratu. De facto po Jarosławie Kaczyńskim, to właśnie Ziobro przyciągał ten twardy elektorat i ciągle u jego części ten sentyment za IV RP ugruntowywał. Teraz już Ziobry nie ma i jeżeli mimo wszystko wyrośnie Kaczyńskiemu konkurencja po prawej stronie sceny politycznej, to Kaczyński będzie musiał wrócić do stanu z roku 2007, w którym po prawej stronie konkurował z LPR-em, z kolei w tym wypadku będzie musiał rywalizować z Ziobrą lub zneutralizować tę konkurencję".