Dziewięć miesięcy po zakończeniu rewolucji w Tunezji, będącej kolebką arabskiej wiosny, w niedzielę mieszkańcy tego kraju pójdą do urn w celu wybrania konstytuanty, która ma rok na opracowanie nowej ustawy zasadniczej i przeprowadzenie wyborów parlamentarnych.

Niedzielne głosowanie jest oceniane przez obserwatorów jako historyczne po obaleniu w styczniu br. prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego po 23 latach rządów.

"To historyczny zwrot. Tunezyjczycy nie mogą popełnić błędu, świat obserwuje ten pierwszy test demokracji" - mówi anonimowo AFP europejski dyplomata.

Nit nie przypuszczał, że samospalenie się 17 grudnia 2010 r. 26-letniego Tunezyjczyka Mohameda Bouaziziego - na znak protestu przeciwko skonfiskowaniu mu straganu przez policję - rozpęta rewoltę, która nie tylko doprowadzi po 28 dniach do obalenia "nieusuwalnego" Ben Alego, ale również rozleje się na inne kraje arabskie. Bouazizi zmarł w wyniku oparzeń, stając się w kilka tygodni później męczennikiem dla tłumów studentów i bezrobotnych demonstrujących przeciwko niskim standardom życia i domagających się politycznej liberalizacji.

Rewolucja nie miała twarzy, ani liderów; kierował nią lud, który wyszedł na ulice z powodu niesprawiedliwości społecznej i rozwścieczony szerzącą się w ostatnich latach korupcją reżimowych władz - zauważa AFP.

W najbliższą niedzielę zamknie się pierwszy rozdział ludowego powstania

7,3 miliona uprawnionych do głosowania w tym ponad 10-milionowym kraju będzie musiało wybierać spośród ok. 1500 list partyjnych i kandydatów niezależnych. Obserwatorzy twierdzą, że obraz sceny politycznej, głównie ze względu na liczbę startujących w wyborach ponad stu partii, jest złożony i zaciera się. Wszyscy odmieniają przez przypadki takie hasła jak wolność, demokracja i sprawiedliwość społeczna - pisze AFP.

Głównym zadaniem konstytuanty będzie napisanie nowej ustawy zasadniczej, już trzeciej konstytucji Tunezji po tych z 1861 r. i 1959 r. Konstytuanta wybierze tymczasowego prezydenta, który desygnuje premiera, mającego stanąć na czele przejściowego rządu do czasu przeprowadzenia powszechnych wyborów parlamentarnych.

Głosowanie jest organizowane przez niezależną komisję (Isie) w miejsce ministerstwa spraw wewnętrznych - zdyskredytowanego przez dziesiątki lat fałszowaniem wyborczych wyników.



Ściśle proporcjonalny system głosowania został przyjęty w celu wsparcia małych partii, które nie dysponują wielkimi środkami - od stycznia powstało około stu takich formacji. Pejzaż polityczny jest jednak zdominowany przez duże ugrupowania.

Według sondaży, faworytem wyborów jest umiarkowane ugrupowanie islamistyczne Hizb an-Nahda (Partia Odrodzenia) Raszida Ghannusziego, który pod koniec stycznia br. wrócił do Tunezji po 20 latach pobytu na uchodźstwie w Londynie. Ghannuszi ostrzegł w środę przed "groźbą manipulacji wyników" i zagroził, że jego zwolennicy wyjdą na ulice, jeśli dojdzie do fałszerstw.

Zapowiedział, że Partia Odrodzenia "jest gotowa do kierowania rządem jedności narodowej, jeśli tunezyjski naród obdarzy ją zaufaniem". Nie ujawnił, z jakimi ewentualnie partiami an-Nahda mogłaby utworzyć taki gabinet.

Kilka ugrupowań, w tym centrolewicowa Postępowa Partia Demokratyczna (PDP) Ahmeda Nedżiba Szebbiego oraz "nowocześni demokraci" już kategorycznie wypowiedzieli się przeciwko udziałowi w rządzie jedności narodowej wraz z an-Nahdą.

Nowe tymczasowe władze po raz pierwszy zezwoliły islamistom na kandydowanie w wyborach

Ugrupowania świeckie ostrzegają jednak, że ich nowoczesne, liberalne wartości stają się zagrożone.

PDP, zalegalizowana jeszcze za Ben Alego jest jedyną partią, która ma być po niedzielnych wyborach kierowana przez kobietę Maję Dżribi, stojącą na czele listy w regionie stołecznym. Szebbi nie kandyduje. PDP jest przedstawiana jako główna alternatywa dla Partii Odrodzenia.

"Nowocześni demokraci" (PDM) to koalicja pięciu partii i polityków niezależnych skupionych wokół projektu laickiego na czele z byłymi komunistami z Ruchu na rzecz Odnowy (Ettadżdid).

Do konstytuanty kandydują ponadto m.in. takie ugrupowania jak: Demokratyczne Forum na rzecz Pracy i Wolności (Ettakatol) na czele z Mustafą Ben Dżafarem, długoletnim przeciwnikiem Ben Alego, zalegalizowane w 2002 r. ugrupowanie elit centrolewicowych, należące do Międzynarodówki Socjalistycznej, następnie Kongres na rzecz Republiki (CPR), utworzony w 2001 r., którego kierownictwo przebywało na uchodźctwie do 2011 r., a także Komunistyczna Partia Pracowników Tunezji (PCOT).