W liście do szefa MON Tomasza Siemoniaka, RPO Irena Lipowicz napisała, że we wrześniu br. przedstawiciele RPO zapoznali się w 36. pułku z "przestrzeganiem praw obywatelskich" i z najistotniejszymi problemami żołnierzy - po decyzji Siemoniaka o rozwiązaniu jednostki. Pułk ma być rozwiązany do końca br., a od 1 stycznia 2012 r. ma funkcjonować nowa jednostka, powstała na bazie dotychczas istniejącej, ze zmienionymi częściowo zadaniami.
Lipowicz podkreśliła, że decyzja o rozwiązaniu pułku była zaskoczeniem zarówno dla dowództwa, jak i żołnierzy. "Wcześniej bowiem, w różnych dokumentach pokontrolnych, po stwierdzeniu niedociągnięć mówiło się jedynie o potrzebie wprowadzenia niezbędnych zmian organizacyjnych i szkoleniowych; były też zapewnienia ówczesnego ministra obrony, że jednostka pozostanie" - dodała.
Zwróciła uwagę, że nowy dowódca pułku podjął "wiele czynności zmierzających do poprawy sytuacji", m.in. zmieniono cały system szkolenia; wprowadzono korzystniejsze struktury etatowe, do jednostki skierowano wielu wyróżniających się żołnierzy (w tym pilotów) z całej Polski. "Kiedy wprowadzane zmiany zaczynały już być zauważalne, przyszła decyzja o rozwiązaniu pułku i stworzeniu nowej jednostki (znacznie mniejszej etatowo), o nie do końca jeszcze sprecyzowanych zadaniach" - oświadczyła RPO.
Nie ulega dla niej wątpliwości, iż część kadry i pracowników wojska nie otrzyma propozycji pozostania w nowej strukturze. "Pomimo wysiłków czynionych przez dowództwo, bez możliwości zatrudnienia w nowej strukturze pozostaje aktualnie 37 oficerów, 24 podoficerów i 12 pracowników wojska" - podała Lipowicz.
Wiele krytycznych uwag dotyczyło sposobu rozwiązania pułku
Opisując spotkanie z żołnierzami, RPO podkreśliła, że wiele krytycznych uwag dotyczyło sposobu rozwiązania pułku. "Żołnierze podkreślali, że o decyzji o rozwiązaniu jednostki dowiedzieli się ze środków masowego przekazu, a w ich ocenie przed podaniem informacji do wiadomości publicznej, należało o tej decyzji powiadomić samych bezpośrednio zainteresowanych" - napisała. Dodała, że żołnierze z rozgoryczeniem mówili, iż do czasu pobytu przedstawicieli Rzecznika, nikt z nimi nie rozmawiał na temat możliwości pełnienia dalszej służby. "Nie znają, jakie w stosunku do nich są plany przełożonych i czy znajdzie się dla nich miejsce w nowych strukturach jednostki" - napisała Lipowicz.
Dodała, że wśród powodów rozwiązania jednostki wymienia się m.in. słabe wyszkolenie pilotów oraz załóg obsługujących VIP-ów oraz nieprzestrzeganie obowiązujących przepisów co do bezpieczeństwa lotów. "W ocenie dowódcy, poza wymienioną grupą są jednak piloci, latający na samolotach "Bryza" oraz śmigłowcach, do poziomu wyszkolenia których nie można mieć żadnych zastrzeżeń" - napisała RPO.
Podkreśliła, iż po zapowiedzi, że w nowej jednostce pozostaną tylko śmigłowce, piloci latający na Bryzach będą musieli szukać nowych miejsc pełnienia służby - mimo, że zadania realizowali bez zarzutów. Zwróciła uwagę, że w trakcie rozmów z pilotami padały postulaty, aby w strukturach nowo organizowanej jednostki, pozostały samoloty Bryza. Według pilotów to jeden z najnowocześniejszych statków powietrznych, umożliwiający realizację zadań w trudnych warunkach atmosferycznych.
Do najbardziej rozgoryczonych należą piloci JAK-ów
Według Lipowicz do najbardziej rozgoryczonych należą piloci JAK-ów, bo ich dalszą służbę uzależniono od przeszkolenia się w pilotażu innych samolotów. Ponadto wiele obaw budzi także możliwość zapewnienia sprzętu nowej jednostce. "Według przedstawionych ocen nie jest możliwe wykonanie przewidywanych zadań posiadanymi pięcioma śmigłowcami, z których przynajmniej jeden - dwa należy wydzielić do prowadzenia codziennego szkolenia z pilotami" - napisała. Jej zdaniem nowa jednostka powinna posiadać ok. 16 śmigłowców.
Przedstawiając problemy poruszone przez żołnierzy, RPO wyraziła nadzieję, że działania ministra przyczynią się do ich wyjaśnienia i rozwiązania. "Będę wdzięczna panu ministrowi za poinformowanie mnie o zajętym stanowisku wobec przedstawionych spraw" - brzmi konkluzja listu.
"Minister Tomasz Siemoniak polecił zajęcie stanowiska Sztabowi Generalnemu Wojska Polskiego. Jak je dostaniemy, wyślemy odpowiedź do RPO" - powiedział PAP rzecznik MON Jacek Sońta.
Siemoniak zapowiedział rozwiązanie pułku 4 sierpnia, wkrótce po objęciu funkcji szefa MON. Ujawniony w końcu lipca raport komisji badającej katastrofę wiele miejsca poświęcił nieprawidłowościom w 36. pułku. Członkowie załogi Tu-154M nie spełniali kryteriów koniecznych przy takim locie i nie posiadali odpowiednich uprawnień. Szkolenia przeprowadzano w pośpiechu, niemetodycznie i zaniżano warunki pogody (wpisywano warunki gorsze niż te, w których realizowano szkolenia). 36. pułk przyjmował od dysponentów zadania, których przy tej liczbie samolotów, wyszkolonych pilotów i personelu naziemnego, nie mógł bezpiecznie realizować - stwierdzał raport.
W sierpniu wojskowa prokuratura postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków przy wyznaczeniu i przygotowaniu załogi Tu-154 na lot do Smoleńska dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w 36. pułku. Podejrzani nie przyznali się i odmówili wyjaśnień. Grozi im do trzech lat więzienia.