Dziesięciu włoskich reżyserów musi oddać przyznane im przez ministerstwo kultury w 2006 roku nagrody w wysokości 250 tys. euro każda - postanowił sąd administracyjny w Rzymie. Zakwestionował warunki w jakich komisja oglądała filmy ubiegające się o wyróżnienie.

Włoskie media podkreślają, informując w czwartek o tej decyzji, że jest ona zdumiewająca. "To jest dopiero prawdziwa komedia" - powiedział jeden z producentów filmowych Riccardo Tozzi.

Na mocy decyzji sądu administracyjnego stołecznego regionu Lacjum należy zwrócić nagrody, jakie otrzymało 10 włoskich filmów, wśród nich gorzka komedia o premierze Silvio Berlusconim "Kajman" Nanniego Morettiego ze znakomitą rolą Jerzego Stuhra, "Nieznajoma" Giuseppe Tornatore, "Reżyser ślubów" Marco Bellocchio, "Sto gwoździ" Ermanno Olmiego, "Przyjaciel rodziny" Paolo Sorrentino. Na liście tej są również dzieła Emanuele Crialese, Giannego Amelio, Girgio Dirittiego, Sergio Rubiniego i Vittorio De Seta.

Sąd przychylił się do odwołania, złożonego przez wytwórnię filmową Luna Rossa, który zaprotestował przeciwko temu, że tej samej nagrody odmówiono zmarłemu w 2010 roku mistrzowi włoskiej komedii Mario Monicellemu. Jako powód zaskarżenia decyzji ministerstwa o przyznaniu nagród wytwórnia wskazała to, że pięciu członków komisji kwalifikacyjnej nie oglądało 80 filmów-kandydatów razem na zorganizowanych dla nich specjalnych projekcjach, ale w swoich własnych domach na DVD. Jak uzasadnił sąd indywidualne oglądanie filmu stanowi "ciężkie naruszenie podstawowych zasad procedur, jakie nakładają konkursy". Projekcje konkursowe, przypomniano, mają odbywać się jednocześnie dla wszystkich.

Ministerstwo kultury zapowiedziało odwołanie się od wyroku i - jak podkreśla dziennik "Corriere della Sera" - ma nadzieję na "happy end". Gazeta ta zauważa zarazem, że ironia polega na tym, że nagrody te już nie są przyznawane. Pozostaje więc pytanie, co zrobić w tej sytuacji.

"Cała sprawa jest bardzo zabawna" - przyznał szef stowarzyszenia włoskich producentów filmowych Riccardo Tozzi. Zauważył, że ta komiczna sytuacja pociągnie za sobą jednak niewyobrażalną stratę czasu. Przypomniał, że jurorzy z Amerykańskiej Akademii Fimowej, przyznającej Oscary, mogą oglądać filmy jak tylko chcą.

Prasa żartuje, że dziesięciu znanych reżyserów, postawionych w kłopotliwej sytuacji, będzie musiało iść do banku i wystawić czek na ćwierć miliona euro. "Nie pozostaje nic innego, jak płakać" - tym tytułem filmu, wyprodukowanego przez wytwórnię, która złożyła pozew w sądzie administracyjnym, dziennik "Corriere della Sera" podsumował cały spór.