Skarbnik SLD Kazimierz Karolczak poinformował we wtorek, że "na dniach" powinna zostać sfinalizowana sprzedaż warszawskiej siedziby Sojuszu przy ul. Rozbrat. Karolczak zapewnił jednocześnie w rozmowie z PAP, że sytuacja finansowa partii jest stabilna.

Według Karolczaka obecnie trwają negocjacje z potencjalnym nabywcą należących do SLD nieruchomości. "Nie mogę więc ujawniać żadnych informacji, które mogłyby wpłynąć na ich przebieg" - zaznaczył.

Pytany, kiedy można spodziewać się finału transakcji, Karolczak odpowiedział, że "na dniach". "Jestem jednak realistą, chodzę twardo po ziemi. Jak tylko będę miał pieniądze na koncie, wówczas poinformuję o tym" - zapowiedział skarbnik SLD.

Sojusz już od kilku miesięcy próbuje sprzedać swą warszawską siedzibę. Chodzi o dwa budynki biurowe oraz hotel wraz z kawiarnią; działka i budynek mają w sumie 3758 m kw. Negocjacje z potencjalnymi kupcami prowadzone były od początku roku.

Karolczak wyjaśnił, że Sojusz miał kontrahenta, jednak ten, po wpłaceniu zaliczki, próbował w ostatniej chwili zmienić warunki transakcji. "Firma, która zaproponowała nam w ofercie pewną kwotę, zmieniła znacznie warunki kupna. Te warunki były dla nas nie do zaakceptowania, w związku z tym odstąpiliśmy od transakcji i zwróciliśmy zaliczkę" - wyjaśnił skarbnik.

Według niego, obecne negocjacje są również na zaawansowanym etapie. "Mamy drugiego kupca, z którym negocjujemy umowę. Na potwierdzenie wiarygodności wpłacił on zaliczkę" - powiedział Karolczak.

Zapewnił jednocześnie, że sytuacja finansowa partii jest stabilna. "Majątek SLD znacznie przekracza kwotę zobowiązań, jakie mamy z tytułu zaciągniętych kredytów bankowych. Jesteśmy wiarygodnym partnerem dla instytucji finansowych i tu się nic nie zmieniło" - zaznaczył.

Poinformował, że kredyt - w wysokości 7 milionów złotych - zaciągnięty na dwie ubiegłoroczne kampanie wyborcze (prezydencką i samorządową) jest systematycznie spłacany. "Kredyt był wynegocjowany do spłaty ratami i miał być spłacany pieniędzmi z subwencji budżetowej. To prawda, że ubiegłoroczna decyzja parlamentu o zmniejszeniu o połowę tej sumy pokrzyżowała nam trochę plany, ale ponieważ już wcześniej podjęliśmy decyzję o sprzedaży siedziby, to tu się wszystko składa, niczego się nie obawiamy" - podkreślił skarbnik Sojuszu.

Wtorkowa "Rzeczpospolita" napisała, że SLD musiał poprosić bank o prolongowanie spłaty kredytu, zaciągniętego na ubiegłoroczne kampanie: prezydencką i samorządową. Według "Rz", na początku roku do spłaty było blisko 7 mln zł; w tej chwili dług wynosi niespełna 2,5 mln zł. Gazeta napisała ponadto, że wśród posłów SLD "krąży niepokojąca pogłoska", że partia może popaść w jeszcze gorsze finansowe tarapaty, bo spłaciła pożyczkę pieniędzmi z pięciomilionowej zaliczki, którą wzięła na poczet niedoszłej transakcji sprzedaży swego gmachu.

Karolczak przyznał, że partia wynegocjowała z bankiem przedłużenie okresu spłaty ubiegłorocznego kredytu - ma na to czas do lipca. Jego zdaniem, ostatnia rata kredytu ma zostać spłacona dzięki pieniądzom ze sprzedaży siedziby.

Z kolei szef SLD Grzegorz Napieralski, pytany przez dziennikarzy w Brukseli o domniemany zły stan finansów SLD i prolongatę długu odparł, że są to "spekulacje".

"Mamy proces sprzedaży budynku, siedziby SLD. To jest proces bardzo długi. My celowo robimy to przy otwartej kurtynie, chcemy wybrać najlepszego oferenta i najlepszą cenę" - podkreślił.

"Nie chcemy zadawać się z uczestnikami, którzy mogą być wątpliwi, dlatego wynajęliśmy dwie najlepsze kancelarie, które się w tym specjalizują. Jak ten proces zostanie zakończony, to was poinformujemy. Natomiast ja rozumiem, że wiele podmiotów, które starają się o zakup, prowadzi różne działania, które ujawniają się w artykułach. Natomiast proszę mi wierzyć, finanse SLD są w jak najlepszym stanie" - oświadczył Napieralski.

Od 1 stycznia br. subwencja budżetowa dla partii politycznych jest zmniejszona o 50 proc. W związku z tym PO otrzyma ok. 20 mln złotych mniej z budżetu państwa, PiS - 19 mln zł mniej, a SLD i PSL - po 7 mln zł mniej.