Straży pożarnej brakuje sprzętu do akcji ratowniczych w wysokich budynkach – alarmuje w najnowszym raporcie Najwyższa Izba Kontroli.
Inspektorzy NIK sprawdzili, czy straż jest przygotowana do ratowania ludzi w przypadku pożaru lub wystąpienia innego zagrożenia na wysokości: chemicznego czy biologicznego. Odkryli, że strażacy nie dysponują nawet jednym własnym helikopterem, którego mogliby używać do ratowania ludzi, np. gdyby pożar odciął im już drogi ewakuacji. W wielu jednostkach nie było skokochronów, lin ratowniczych, odpowiednich drabin. – To tak poważne niedobory, że mogą mieć wpływ na powodzenie akcji – ocenia rzecznik NIK Paweł Biedziak.
– Główne uwagi wiążą się z brakiem pieniędzy. Odpowiedzialni są politycy. Liczą, że nie dojdzie u nas do tragedii, po której przez lata będziemy oglądać dramatyczne sceny skakania ludzi z okien dużego hotelu – mówi „DGP” jeden z komendantów wojewódzkich.
Autorzy raportu wskazują również na poważne zaniedbania samych strażaków. Szef warszawskiej straży aktualizował plan ratowniczy co trzy lata – w tym czasie w stolicy zdążyło przybyć wiele budynków. Z drugiej strony tylko on – spośród kontrolowanych szefów straży – tworzył plany specjalnych działań dotyczące akcji ratowniczych w wieżowcach. Równie niebezpieczne jest powszechne lekceważenie przygotowanych dróg ewakuacyjnych.
Inspektorzy skontrolowali 2 tysiące budynków i okazało się, że niemal w połowie z nich są zaniedbania grożące życiu ludzi: w 568 na drogach ewakuacyjnych, a w 329 były nieprzejezdne drogi pożarowe.
– Wieżowców powstaje coraz więcej. Są budowane szybko, często zbyt tanio. Oby ten raport pomógł wyciągnąć wnioski przed tragedią, w której zginą ludzie – mówi poseł Marek Biernacki, przewodniczący sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji.