Zgodnie z tym indeksem Katar, Kuwejt i Zjednoczone Emiraty Arabskie są najmniej podatne na protesty i zamieszki, które dzisiaj zagrażają dyktaturze Muamara Kadafiego w Libii, a wcześniej zmiotły ze sceny politycznej reżimy w Tunezji i Egipcie.
Indeks bazuje na wielu różnych czynnikach, wśród których są m.in. wartość produktu krajowego brutto z uwzględnieniem siły nabywczej (PPP), stopa bezrobocia, średni wiek ludności, zróżnicowanie w dochodach, dostęp do informacji oraz skala represji.
Na wskaźnik represji przypada 50 proc. ciężaru gatunkowego wszystkich pozostałych czynników. Jest on szacowany na podstawie takich danych, jak wielkość sił zbrojnych danego kraju w przeliczeniu na jednego mieszkańca, długość rządów głowy państwa, fakt, czy szef państwa wywodzi się on z armii i czy doszedł do władzy w wyniku wojskowego zamachu stanu lub zabójstwa poprzednika, wreszcie – odsetek PKB przeznaczanego na wojsko oraz bezwzględna wartość wydatków na cele wojskowe.
20 krajów regionu zostało w tzw. rankingu wybuchowości Bloomberga uporządkowanych w następującej kolejności: Libia, Sudan, Jemen, Syria, Egipt, Oman, Dżibuti, Iran, Irak, Tunezja, Bahrajn, Algieria, Mauretania, Liban, Jordania, Arabia Saudyjska, Maroko, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kuwejt i Katar.
Wybierając się na wakacje, należy zatem zaczynać od końca tej listy.