Djokovic był rozstawiony w imprezie z numerem trzecim, a jej ubiegłoroczny finalista - Murray z piątym. Szkot po raz kolejny zawiódł oczekiwania brytyjskich kibiców na pierwszy triumf tenisisty z Wysp w Wielkim Szlemie od 75 lat. Nikomu z jego rodaków to się nie udało w ponad 270 następnych turniejach, od zwycięstwa Freda Perry'ego w US Open w 1936 r.
Pierwszy set był bardzo wyrównany do stanu 5:4 dla Djokovica, który w 12. gemie nieoczekiwanie przełamał serwis rywala, wykorzystując już drugą okazję. Rozstrzygnął jego losy po 59 minutach walki toczącej się głównie w długich wymianach z głębi kortu.
Ten zaskakujący "break" wyraźnie wytrącił z równowagi Murraya, który w drugiej partii sprawiał chwilami wrażenie jakby nie miał sił do biegania, ani większej chęci do gry. Spóźniał się do większości piłek, albo w ogóle do nich nie startował.
Szkot przystąpił do odrabiania strat dopiero, gdy na tablicy pokazał się wynik 0:5, choć raczej zryw ten wynikał z chęci uniknięcia przegrania seta do zera. Wtedy utrzymał swojego gema, po czym od razu przełamał podanie rywala na 2:5. Gdy wydawało się, że zacznie gonić Djokovica, po serii równowag i obustronnych przewag, ponownie dał się przełamać, po kolejnych 40 minutach gry.
Nadzieje na odwrócenie losów finału pojawiły się u niego tylko na chwilę, gdy rozpoczął od "breaka" trzeciego seta. Później jednak przegrał w fatalnym stylu trzy gemy. Choć zdołał jeszcze wyrównać, to w jego grze brakowało wciąż agresji i determinacji, jaką prezentował we wcześniejszych pojedynkach.
Od stanu 3:3 już nie potrafił wygrać gema, oddając całkowicie inicjatywę w grze rywalowi. Pomógł mu też w decydującym gemie, w którym dwa ostatnie jego uderzenia trafiły w siatkę. Mecz trwał dwie godziny i 39 minut. Szkot popełnił w nim 47 niewymuszonych błędów, przy 33 po stronie Djokovica.
Djokovic podziękował ojcu i bratu, tworzącym jego team szkoleniowy
Odbierając puchar i czek na sumę 2,2 miliona dolarów australijskich Djokovic nie omieszkał podziękować ojcu i bratu, tworzącym jego team szkoleniowy: "Tenis jest sportem indywidualnym, ale na to, bym mógł tu dzisiaj stać, musi ciężko popracować kilka osób. Widzicie ich dzisiaj tam w moim boksie".
Zasiadła w nim, zresztą podobnie jak podczas poprzednich jego meczów, Ana Ivanovic, była liderka rankingu WTA Tour. Sama odpadła w Melbourne w pierwszej rundzie, choć była rozstawiona z numerem 19. Jednak została tu i do końca kibicowała koledze z reprezentacji narodowej, z którym w styczniu grała w Perth w Pucharze Hopmana, nieoficjalnych mistrzostwach świata drużyn mieszanych.
Jej stała obecność w loży wzbudziła zainteresowanie prasy, szczególnie tabloidów, które sugerowały głębszą więź łączącą dwójkę tenisistów z Belgradu. W trakcie ceremonii zamknięcia Australian Open Djokovic jednak podziękował za wsparcie swojej dziewczynie - modelce Jelenie Ristic, nieobecnej w Melbourne. Są związani od dawna, a niektóre brukowce pisały nawet, że jakiś czas temu wzięli cichy ślub.
Nie wiadomo jak dokładnie wygląda życie prywatne Djokovica. Pewne jest, że mimo niedzielnego sukcesu pozostanie numerem trzy w rankingu ATP World Tour, za Hiszpanem Rafaelem Nadalem i Szwajcarem Rogerem Federerem, którego wyeliminował w półfinale. Zmniejszy jednak nieco stratę punktową do nich, co zapowiada ciekawą rywalizację w najbliższych miesiącach i możliwe przetasowania. Obecnie tylko pozycja lidera zajmowana przez tenisistę z Majorki wciąż jest niezagrożona.