UE cały czas nie wie, jak zareagować na powyborczą sytuację na Białorusi. Z jednej strony chce ukarać Łukaszenkę za represje wobec opozycji, ale z drugiej boi się, by nie wepchnąć kraju w ramiona Rosji.

Sytuację komplikują Włochy, które nie chcą zbytniego zaostrzenia sankcji wobec Białorusi.

Od kilku dni dyplomaci UE w Brukseli i Mińsku pracują nad odpowiedzią Unii na wybory prezydenckie 19 grudnia, po których w Mińsku doszło do pobić, aresztowań oraz represji wobec opozycji i niezależnych mediów. We wtorek eksperci specjalnej unijnej grupy roboczej ds. polityki wschodniej zostali poproszeni o opracowanie nowej, poszerzonej - nawet do 100 osób - listy osób, którym UE zabroni wjazdu na jej teren. Ostateczną decyzję podejmą jednak dopiero ministrowie spraw zagranicznych na pierwszym posiedzeniu w tym roku 31 stycznia w Brukseli.

Tymczasem od wyborów na Białorusi minęło już ponad trzy tygodnie i UE nawet nie podjęła decyzji o wznowieniu starych sankcji wizowych zamrożonych wobec 36 osób w 2008 roku, po uwolnieniu przez reżim więźniów politycznych. Odmrożenie tych sankcji jest najprostszym krokiem UE. "Decyzja mogłaby być podjęta bardzo szybko nawet w drodze pisemnej (bez potrzeby czekania na posiedzenie ministrów - PAP), gdyż prawnie decyzja o ustanowieniu sankcji wciąż obowiązuje" - przyznały w rozmowie z PAP źródła z otoczenia szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton.

"Obawiam się, że jeśli nie podejmiemy tej decyzji teraz i nie podejmiemy jej 31 stycznia, to nie będzie powodów, by czynić to w przyszłości" - powiedział PAP jeden z dyplomatów z nowego kraju UE. Ambasador Holandii miał z kolei powiedzieć na jednym ze spotkań, że "UE się ośmiesza", gdyż zamroziła sankcje po wypuszczeniu więźniów w 2008 i gdy teraz represje są znacznie większe i w więzieniach przebywa więcej osób, powinny one być natychmiast i automatycznie przywrócone. Za jak najszybszym przywróceniem tych sankcji opowiada się też Polska, Szwecja i Niemcy.

Aby na białoruską listę osób objętych zakazem wjazdu do UE dopisać nowe osoby, potrzebna jest nowa jednomyślna decyzja ministrów państw UE. Dyplomaci nie wykluczają, że Włochy mogą próbować odwieść UE od tej decyzji. "To, co mówią w Brukseli włoscy dyplomaci, dowodzi, że mają silne instrukcje z Rzymu. Jakby w ogóle nie zauważyli aktów przemocy, natomiast podkreślają, że wybory były lepsze od poprzednich" - powiedział PAP jeden z unijnych dyplomatów.

Zniuansowane jest natomiast stanowisko Litwy, która "niesłusznie została wrzucona do jednego worka z Włochami" jako przeciwniczka sankcji - przyznał jeden z dyplomatów nowego kraju. "Litwa boi się, że poprzez zaostrzenie sankcji UE wepchnie Białoruś w ręce Rosji" - powiedział dyplomata. Zresztą z tego właśnie powodu większość państw, w tym Polska, jest przeciwna wyrzucaniu Białorusi z Partnerstwa Wschodniego, unijnej inicjatywy zacieśniania kontaktów z sześcioma wschodnimi sąsiadami.

"To byłby absurd. Nie możemy rezygnować z jedynego dostępnego narzędzia nacisku na rozwój społeczeństwa obywatelskiego" - powiedział PAP polski dyplomata.

Rzeczniczka Ashton zapewnia, że brak dotychczasowej decyzji ws. Białorusi to nie przejaw bierności UE, ale złożoności problemu. "Od samego początku blisko śledzimy sankcje wobec Białorusi i sankcje są elementem szerszej refleksji, jaką prowadzimy na temat Białorusi. Z jednej strony mamy bowiem Łukaszenkę i jego otoczenie odpowiedzialne za ostatnie wydarzenia, a z drugiej mamy zobowiązania wobec białoruskiego społeczeństwa" - powiedziała PAP Maja Kocijanczicz.

Nie jest wykluczone, że ostatecznie Ashton zaproponuje, by z sankcjami wobec reżimu pójść dalej niż wprowadzenie zakazu wiz. Ambasadorzy państw UE w Mińsku zarekomendowali, by UE i jej państwa członkowskie rozważyły sprzeciw wobec pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Białorusi (jeśli taka kwestia pojawi się na stole), a także wstrzymanie pomocy makrofinansowej dla tego kraju. Inna bardzo daleko idąca rekomendacja to "przegląd wszystkich wizyt na wysokim szczeblu" i "wzięcie również pod uwagę możliwości powrotu do polityki sprzed października 2008 roku". Oznaczałoby to praktycznie zerwanie dialogu na wysokim szczeblu.

Wiele będzie zależeć od wyniku środowego spotkania Ashton z ministrem spraw zagranicznych Białorusi Siarhiejem Martynauem w Brukseli. To Białorusin zabiegał o to spotkanie i zapewne będzie się starał odwieść szefową unijnej dyplomacji od karania Mińska. "Głównym naszym przesłaniem jest żądanie natychmiastowego uwolnienia wszystkich zatrzymanych kandydatów w wyborach prezydenckich i innych więźniów politycznych" - powiedziała Kocijanczicz. "Pilna odpowiedź władz białoruskich (na to żądanie) jest konieczna" - dodała.