Oddałem się do dyspozycji ministra infrastruktury i każdą jego decyzję przyjmę z pokorą - powiedział w wywiadzie dla PAP prezes PKP S.A. i dyrektor generalny Grupy PKP Andrzej Wach. Dodał, że odebranie nagród rocznych jest dotkliwą karą.



PAP: Czy ta zima jest bardziej sroga niż poprzednie?

Andrzej Wach: Ostatnimi laty zima rzeczywiście jest bardziej dokuczliwa, ale gorsza w tym roku oferta dla pasażerów kolei wynika w dużej mierze z tego, że poza trudnymi warunkami pogodowymi mamy do czynienia z remontami dworców i linii kolejowych. To potęguje utrudnienia, z którymi spotykają się podróżni. W tym roku bardzo przedłużało się uzgadnianie rozkładów między przewoźnikami. Poza tym rozkłady zbyt późno zostały wprowadzone do systemu sprzedaży biletów. To był ewidentny błąd. Od tego się zaczęły problemy. Przepraszamy za te niedociągnięcia i robimy wszystko, by przed świętami te dolegliwości, wynikające z zimy czy remontów, ograniczyć.

PAP: Jakie to są działania?

A.W.: Codziennie spotykamy się w ramach sztabu kryzysowego z udziałem przedstawicieli spółek kolejowych, głównie po to, żeby na bieżąco rozwiązywać problemy, koordynować działania w różnych rejonach kraju. W całej Polsce dyżurują pracownicy kolei. Chodzi m.in. o sprawne odśnieżanie rozjazdów, usuwanie ze szlaków blokujących przejazd uszkodzonych składów i o to, by informacja o problemach jak najszybciej docierała do pasażerów w pociągach i na dworcach.

PAP: Kiedy można się spodziewać ewentualnych decyzji personalnych w spółkach kolejowych?

A.W.: Myślę, że jeszcze w tym tygodniu. Im szybciej przetnie się spekulacje i dyskusje, tym lepiej. Ja oddałem się do dyspozycji ministra infrastruktury już 15 grudnia na posiedzeniu kierownictwa resortu, a ostatnio to powtórzyłem, już formalnie. Każdą decyzję ministra przyjmę z pokorą, bo na tego typu stanowiskach można wypełniać swoją funkcję tylko przy jego pełnym zaufaniu. Prezes PKP Intercity oddał się do dyspozycji zarządu PKP S.A. W tym miejscu warto wszakże zauważyć, że faktycznym szefem w firmach takich jak kolej, jest klient. Jeśli jest on niezadowolony, to ma prawo domagać się takich rozwiązań, które polepszą ofertę.

PAP: Kto podjął decyzję o zamieszczeniu w prasie ogłoszeń z przeprosinami dla pasażerów? I ile te ogłoszenia kosztowały?

A.W.: To była moja decyzja. Ogłoszenia kosztowały kilkadziesiąt tysięcy złotych. Naszym zdaniem ta forma przeprosin, przygotowana w dobrej wierze, w odróżnieniu od konferencji prasowej w sposób najbardziej wierny mogła dotrzeć do pasażerów. Tego typu rozwiązania są przecież stosowane w wielu firmach. Po tym zamieszaniu dochodzę do wniosku, że gdyby pisane były jeszcze raz, to może podpisali je byśmy inaczej (były podpisane "Kolejarze z Grupy PKP" - PAP). Interpretacja podawana w mediach zabolała bowiem wielu rzetelnie pracujących kolejarzy. Podjąłem też decyzję, że ogłoszenia będą sfinansowane ze środków prywatnych. To dla mnie sprawa honoru.

PAP: Skoro mowa o finansach; czy odebranie prezesom spółek kolejowych i ich zastępcom nagród rocznych to dotkliwa kara?

A.W.: Niewątpliwie tak. Choć w przypadku ludzi, którzy swoją pracę wykonują z pasją, to nie finansowy wymiar kary jest najważniejszy, tylko ten moralny - chodzi o ocenę pracy, jej docenienie lub nie. Moim celem nie jest trwanie na stanowisku, lecz zapewnienie stabilnych warunków dla rozwoju transportu kolejowego. Kiedy obejmowałem swoje stanowisko, pieniądze na inwestycje w linie kolejowe były znikome. Na remonty dworców i tabor nie było ich wcale. Teraz te pieniądze w coraz większym zakresie są dostępne, choć wciąż jest ich za mało w stosunku do potrzeb. Obecnie trwają prace remontowe na 38 dworcach, modernizowanych jest wiele linii kolejowych. Są realne plany zakupu nowoczesnego taboru. Ale zaległości inwestycyjne na kolei są tak duże, że zanim pasażerowie w pełni odczują te pozytywne zmiany, minie przynajmniej kilka lat.

Rozmawiała Agata Hernik